Grubo przekroczona "dawka śmiertelna" alkoholu w organizmie nie przeszkodziła 57-letniemu taksówkarzowi z Zielonej Góry wyjechać w niedzielę na ulice miasta. Nie opłaciło się. Zanim zajechał po pierwszych pasażerów, został zatrzymany przez policjantów. Z fotela kierowcy trafił na odtrucie.
Policjanci zatrzymali pijanego taksówkarza w niedzielę przed południem. O jadącej wężykiem samochodzie zostali poinformowani przez mieszkańców miasta. Zgłoszenie otrzymali o 10.45. Dziesięć minut później 57-latek już dmuchał w balonik. I to nie raz.
Ta dawka może być śmiertelna
Pierwsze badanie trzeźwości wykazało, że ma 4,7 promila alkoholu. Ale stężenie cały czas rosło. W trzecim badaniu sięgnęło 4,9 promila. - Taka dawka alkoholu może być dla niektórych zabójcza. Mimo upojenia alkoholowego kierowca taksówki przejechał około dwóch kilometrów zanim został zatrzymany - poinformowała Justyna Migdalska z zespołu prasowego lubuskiej policji.
Lekarz, który przyjechał na miejsce, zdecydował, że 57-letni kierowca audi musi trafić do szpitala na odtrucie, bo zagrożone jest jego życie. Po wyjściu z lecznicy, taksówkarza czeka proces. Za jazdę pod wpływem alkoholu grozi mu do dwóch lat więzienia, utrata prawa jazdy oraz wysoka grzywna.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24