Donald Tusk w środę w Katowicach spełnił w końcu przedwyborczą obietnicę i spotkał się z emerytem panem Czesławem Doleckim. Zjedli razem obiad w Spółdzielni Socjalnej "Rybka". Na suto zastawionym stole znalazły się m. in. ryby smażone i w occie, kapusta z grochem i kompot z suszu. Zarówno premier jak i pan Czesław byli bardzo zadowoleni z rozmowy. - Muszę powiedzieć, że jest fascynującym rozmówcą - mówił po spotkaniu Tusk. A pan Czesław dodawał, że "rozmowa i przyjęcie były fajne".
- Nie miałem wrażenia, ani wtedy, ani teraz, aby (pan Czesław) jakoś szczególnie się gniewał. Zjedliśmy, uściskaliśmy się na Święta - powiedział po spotkaniu premier. I relacjonował, że Dolecki ma wiele pomysłów. - Nie ze wszystkimi się zgadzam, ale parę rzeczy chyba wspólnie jeszcze może poprowadzimy - powiedział szef rządu. Za dobry pomysł uznał np., by posłowie czekający na ludzi w biurach poselskich wyszli do ludzi "w sposób bardziej zorganizowany - przy uczestnictwie np. środowisk emeryckich na osiedlach".
Jak wyjaśnił, chodzi o to, żeby organizować razem z takimi liderami systematyczne spotkania. - Aby pan Czesław nie musiał czekać na mnie, tylko rozmowa, co ludzi dręczy albo wkurza czasami, mogła być ciągła. I żeby ludzie nie czuli się klientami w biurach poselskich, czyli żeby to raczej posłowie pamiętali, że są klientami ludzi - mówił premier.
Tusk: Spadł mi kamień z serca
Nie miałem wrażenia, ani wtedy, ani teraz, aby jakoś szczególnie się gniewał. Zjedliśmy, uściskaliśmy się na Święta. Muszę powiedzieć, że jest fascynującym rozmówcą Donald Tusk
Pytany, co dało mu spotkanie z panem Czesławem, premier zaznaczył, że przede wszystkim "spadł mu kamień z serca" - wynikający z niespełnionej dotąd obietnicy takiej rozmowy. Mam wrażenie, że ludzie też będą widzieli, że trzeba dotrzymywać słowa - to chyba też ma znaczenie - stwierdził.
Jak dodał, usłyszał w Katowicach wiele "trzeźwych punktów widzenia". - Nawet jeśli nie ze wszystkim się zgadzamy, warto mieć możliwość - nie przy kamerach, przy wigilijnym barszczu - rozmowy z ludźmi, którzy widzą rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy niż kancelaria premiera - ocenił.
Na pytanie, czy zamierza kontynuować takie spotkania odparł, że ponieważ najbliższy rok ma być wypełniony wieloma zmianami, z których "nie wszystkie są przyjemne", "w ramach zdrowego rozsądku" będzie musiał być między ludźmi.
Pan Czesław przygotowywał się do rozmowy
Dolecki powiedział przed spotkaniem dziennikarzom, że przygotował się trochę do rozmowy z premierem i chciał poruszyć tematy m.in. problemów w służbie zdrowia ("Leczenie kanałowe u dentysty kosztuje 300 zł: kogo na to stać - biznesmenów, prezesów, ale nie zwykłego człowieka"), górnictwie ("To, co zrobili - górnik zjeżdża jak do grobu, ani nie wie czy wyjedzie do góry - za sam zjazd 200 zł powinno się płacić górnikom dodatkowo") czy przywilejach ("Te mieszkania służbowe, biura poselskie to 11 tys. miesięcznie na to idą, a czy choć jeden człowiek poszedł tam rozmawiać?").
Szczera rozmowa była. Poruszyliśmy pewne tematy, tylko teraz trzeba je wdrożyć Pan Czesław
Pierwsze spotkanie 3 października
Premier po raz pierwszy rozmawiał z Czesławem Doleckim 3 października. W ramach przedwyborczej kampanii zjadł wtedy śniadanie w Spółdzielni Socjalni "Rybka" założonej w katowickiej dzielnicy Giszowiec przez grupę okolicznych bezrobotnych. W rozmowie z szefem rządu katowiczanie skarżyli wówczas się m.in. na patologie w górnictwie, niskie świadczenia, wysokie ceny czy brak pracy dla młodych.
Jednym z mieszkańców wyjątkowo głośno i dobitnie wykrzykującym wtedy swoje opinie był Czesław Dolecki. Premier zachęcał go do wzięcia udziału w wyborach, a jednocześnie zaprosił do udziału w śląskim obiedzie, który miał zjeść w tym samym miejscu kilka dni później.
Tusk obiecał, ale nie przyszedł
6 października, mimo że Tusk przyjechał znów do Katowic, do spotkania z Doleckim nie doszło. Jak tłumaczył później dziennikarzom, gospodarze "Rybki" nie mieli namiarów na pana Czesława i nie udało się go zaprosić w czasie, w którym był akurat w spółdzielni. Dzień później premier rozmawiał telefonicznie z Doleckim, przeprosił go, że nie udało im się spotkać i umówił się na kolejne spotkanie w Katowicach, do którego miało dojść jeszcze w październiku. Jak ocenił, pan Czesław przyjął wtedy jego zaproszenie "bez pretensji".
W Katowicach premiera powitali członkowie spółdzielni "Rybka", którzy przygotowali świąteczne potrawy, m.in.: smażoną rybę, rybę w occie, kapustę z grochem, kompot z suszu, barszcz, makówki i makowiec. Donald Tusk podczas powitania powiedział, że będzie to "wyjątkowo smutna wigilia", nawiązując do wiadomości o śmierci pięciu polskich żołnierzy w Afganistanie.
W środę premier zapowiedział, że będzie mógł znów przyjechać do Katowic, w okolicy Wielkiej Nocy. Na wcześniejszy termin zaprosił członków "Rybki" do Warszawy, "by też jakoś się zrewanżować". - Mimo, że nastawialiśmy się, że główną gwiazdą będzie pan Czesław, też zdążyliśmy sobie z premierem porozmawiać - o następnym spotkaniu, o naszych planach, jak przebiegał remont - wyjaśniła prezes "Rybki" Gabriela Szymkowiak.
Źródło: TVN24, PAP