Pająka z Biedronki nie znaleźli. Użyli środków chemicznych

Biedronka w Bełżycach została zamknięta
Biedronka w Bełżycach została zamknięta
Źródło: tvn24

W jednej z Biedronek w Bełżycach (woj. lubelskie) podczas dostawy owoców w czwartek wśród bananów zauważono pająka. Sklep zamknięto i rozpoczęły się poszukiwania. Bezskuteczne. "Specjalistom nie udało się odnaleźć pająka" - poinformowało w piątek po południu biuro prasowe Jeronimo Martins, właściciela dyskontów Biedronka.

Informację o pająku w jednym ze sklepów potwierdziło już w czwartek biuro firmy Jeronimo Martins, właściciela sieci sklepów.

Pająka nie znaleziono

Jak wyjaśniło, wśród dostarczonych do sklepu bananów dostrzeżono pająka. "Obecnie nie jest znany jego gatunek i nie mamy podstaw do stwierdzenia, że może on stanowić zagrożenie dla ludzi. Niemniej jednak, w celu wyeliminowania nawet najmniejszego ryzyka dla personelu i klientów, sklep został zamknięty, a o zdarzeniu zostały poinformowane odpowiednie służby. Obecnie czekamy na ich instrukcję" - taki komunikat wysłany przez Jeronimo Martins cytuje "Dziennik Wschodni". Po miejscowości szybko rozeszła się plotka, że może chodzić o tarantulę.

W czwartek na drzwiach sklepu pojawiła się kartka z informacją o awarii.

Zgłoszenie o pająku dotarło także do straży pożarnej. Strażacy nie podejmowali jednak interwencji, gdyż sklep znalazł firmę, która miała się tym zająć.

Nie znaleziono

W piątek Jeronimo Martins poinformowało nas w oficjalnym oświadczeniu wyjaśniło, że "niestety specjalistom nie udało się pająka odnaleźć". "Dlatego dla bezpieczeństwa personelu i klientów użyto specjalistycznego środka chemicznego. Wszystkie produkty znajdujące się w budynku zostały zabezpieczone" - można przeczytać w komunikacie.

Przedstawiciel sieci podkreśla także, że "sieć sklepów Biedronka bezwzględnie dba o jakość produktów sprzedawanych w jej placówkach, dokładając wszelkich starań, aby były one bezpieczne i jak najwyższej jakości". Zapowiada też, że sklep zostanie ponownie otwarty w niedzielę.

Autor: db/ja//bgr / Źródło: Dziennik Wschodni

Czytaj także: