Pacjent sam poświadczy, czy jest ubezpieczony, a jeśli skłamie, odda pieniądze za źle przepisaną receptę - taki pomysł, według "Rzeczpospolitej", ma rząd na załagodzenie sporu z lekarzami ws. ustawy refundacyjnej.
Ustawa refundacyjna spotkała się z ostrym oporem lekarzy, którzy zaprotestowali przeciwko wymogowi sprawdzania przy wypisywaniu recepty, czy dany pacjent jest ubezpieczony. W przypadku, gdyby pacjent w rzeczywistości nie miał praw do refundacji leku, lekarz ponosiłby finansową odpowiedzialność za źle wypisaną receptę. Lekarz musiałby również zaznaczyć, jaki jest poziom refundacji każdego leku.
Naczelna Rada Lekarska oświadczyła, że w takim razie lekarze w ogóle nie będą wpisywać tej informacji na recepcie, co grozi tym, że pacjent po 1 stycznia zapłaci za lek pełną cenę.
Mniej biurokracji
Jak pisze "Rz", resort zdrowia zamierza zmienić to rozwiązanie: pacjent podczas wizyty sam składałby pisemne oświadczenie, że jest ubezpieczony, bez pokazywania aktualnych druków. Dodatkowo, ministerstwo ma zrezygnować z wymogu sprawdzania poziomu refundacji przez lekarza; robiłaby to za niego apteka. Określenie poziomu refundacji przez lekarza wymagane byłoby tylko wówczas, gdy ten sam lek byłby inaczej finansowany w różnych chorobach.
W czwartek w "Faktach po Faktach" w TVN24 minister zdrowia Bartosz Arłukowicz uspokajał, że od Nowego Roku pacjenci na pewno nie będą musieli płacić 100 proc. ceny za leki. Dodał, że resort nie zamierza włączać lekarzy do zdrowotnej biurokracji i że pracuje nad stworzeniem centralnego systemu komputerowego, w którym będzie można sprawdzić, czy pacjent jest ubezpieczony.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24