Jerzy Owsiak złożył już zeznania na policji, a wkrótce stanie przed sądem. Sprawa dotyczy używania przez niego niecenzuralnych słów na scenie Przystanku Woodstock, pozwany tłumaczy jednak, że był to jedynie "wytwór artystyczny" i nikt wcześniej nie zgłaszał w związku z tym problemów.
- Termin pierwszej rozprawy zostanie wyznaczony w październiku - informuje Arleta Wawrzynkiewicz, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gorzowie. Odbędzie się ona najprawdopodobniej jeszcze w listopadzie.
- Wniosek o ukaranie Jerzego O. złożył kilka dni temu komendant KMP w Gorzowie Wielkopolskim. Postawiono w nim zarzut dotyczący używania słów nieprzyzwoitych w miejscu publicznym - relacjonuje rzeczniczka.
Jak poinformował szef Fundacji WOŚP, on sam złożył już zeznania dotyczące używania słów niecenzuralnych na Przystanku Woodstock. Na zakończenie festiwalu Jerzy Owsiak powiedział z festiwalowej sceny:
- Wszyscy jesteśmy tacy sami. Paweł i Gaweł w jednym domu stali. (...) Polska jest moim krajem i dam się za nią pociąć. Polska to jest właśnie takie miejsce jak tutaj. (…) Rok temu żegnaliśmy się i myślałem, że coś się przez ten czas zmieni, niestety nic się nie zmieniło. Pier***** polityków, fałszywy kraj, fałszywa rzeczywistość. Rzeczywistość, która jest oderwana od nas, od naszego bytu. Chcę zapytać ich o jedno, czy macie ku*** serce do ludzi? - zwracał się do uczestników imprezy.
- (...) nie chcemy ich obalać, nie chcemy być zwycięzcy, ale nie wchodź do mnie z butami, nie mów ku*** podwyższone ryzyko, tu w tym miejscu, kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz (…) nie mów, ku***, że jestem drugi sort , nie mów mi tego – tak w rytmie rapowanego utworu Owsiak mówił do młodych ludzi, składając również podziękowania wszystkim służbom, artystom i uczestnikom.
Owsiak będzie odpowiadał za wykroczenie z art. 141. z Kodeksu Wykroczeń, który mówi: "Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany".
"To mój rap, moja improwizacja"
Szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy twierdzi, że podczas przesłuchania wyjaśnił, iż użyte przez niego brzydkie wyrazy były częścią utworu muzycznego, który wykonywał. I że od 12 lat w ten sam sposób żegna się z woodstockowiczami.
- To mój rap, moja improwizacja, w której padają słowa niecenzuralne - tłumaczy. - Ale one w tym zakresie są absolutnie, od początku do końca, wytworem artystycznym, są podkreśleniem pewnym moich emocji, z czym się zwracamy do publiczności - dodał.
Jak podkreśla, nigdy nikt nie zgłaszał w związku z tym problemów. - W tym roku po raz pierwszy przyjechała policja, żebyśmy mogli udostępnić cały monitoring - zaznaczył.
"Absolutny zamach na wolność słowa"
Szef WOŚP był przekonany, że na złożeniu zeznań sprawa się zakończy, jednak stało się inaczej. Sprawę do słubickiego sądu skierował Stanisław Panek, komendant Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie. - Jest to tak zwana sprawa nakazowa, czyli na pewno dostanę kolegium, będę musiał zapłacić mandat, a następnie ode mnie będzie zależało, czy będziemy się odwoływali - powiedział szef WOŚP, podkreślając jednak, że ma taki zamiar.
Zdaniem Owsiaka "to absolutny zamach na wolność słowa, tego nie było do czasów Jarocina". - Nie istnieje sytuacja, byśmy na którejś z czterech scen naszego festiwalu, czy na każdym innym festiwalu rockandrollowym w Polsce, nie usłyszeli słowa tak zwanego niecenzuralnego. On się po prostu składa na istotę przekazu artysty, nikogo nie obraża - twierdzi.
Podobne konsekwencje mogą spotkać artystów
Jak podkreślił szef WOŚP, obecnie wszystko wskazuje na to, że zostanie skazany. Jak dodał, komendant policji ma prawo zmonitorować również każdy inny występ na Przystanku Woodstock, podobne konsekwencje mogą więc spotkać także innych występujących na nim artystów.
Jurek Owsiak będzie dzisiaj gościem Justyny Pochanke w Faktach po Faktach.
Autor: mm,ww//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24