To ulubione miejsce poznańskich rowerzystów, którzy lubią ekstremalną jazdę. Tutaj się ścigają, trenują rowerowe skoki, szarżują. Często kończy się to upadkami, rzadko są one jednak tak tragiczne w skutkach. Dla piętnastolatka wtorkowy skok był ostatnim w życiu.
- Nazywamy tę miejscówkę forty. Skaczemy tutaj na rowerach bardzo często - przyznaje jeden ze świadków wtorkowego wypadku. Śmierć 15-latka raczej nie zniechęci bywalców poznańskich "fortów" do ekstremalnej jazdy. Zwłaszcza, że według nich, gdyby nie brak odwagi, chłopak mógłby żyć.
- Najwyraźniej się wystraszył. Na wybiciu musiał zahamować, wpadł prosto w dziurę i upadł na głowę - mówi jeden z rowerzystów. Nad tym, że nie wszystko da się wytłumaczyć "strachem" i "hamowaniem" tuż przed wyskokiem, raczej się nie zastanawia.
Skakał bez kasku
15-latek, dla którego wtorkowa wizyta na "fortach" była ostatnią, nie był tam pierwszy raz, znał teren. Jego kręgosłup nie wytrzymał jednak upadku. Chłopak uderzył głową o ziemię. Nie miał kasku. Mimo szybkiej akcji ratunkowej nie udało się go uratować.
- Wszystko co ma związek z tym zdarzeniem będzie wyjaśnione w toku prowadzonych czynności - zapewniają policjanci. A rowerzyści nadal jeżdżą po "fortach".
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24