Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu tydzień temu nie przyjął do siebie ciężko rannego ośmiolatka, odsyłając go do innej placówki. Tam chłopczyk zmarł. Dopiero teraz USK uznał swój błąd i do czasu wyjaśnienia sprawy zawiesił dwóch lekarzy. Sprawą zajęła się prokuratura. [Materiał "Faktów" TVN]
Chłopiec doznał licznych obrażeń przed tygodniem na skutek potrącenia przez samochód. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego najpierw przetransportował go do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, a następnie do szpitala wojskowego. Tam chłopczyk zmarł. Wciąż nie wiadomo, dlaczego ekipa dopiero tuż przed lądowaniem została powiadomiona, że ośmiolatek nie otrzyma w placówce pomocy.
Szpital Uniwersytecki we Wrocławiu długo upierał się, że odmowa przyjęcia chłopca do centrum urazowego była dobrą decyzją. Kilku dni później - po śledztwie i własnych ustaleniach - przyznał, że popełniono błąd.
"Po lądowaniu zespołu Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z pacjentem z urazem wielonarządowym, powinien on niezależnie od innych okoliczności, zostać przyjęty do USK, celem podjęcia leczenie" - napisano w oświadczeniu.
Zawieszono dwóch lekarzy
Lekarze, którzy zadecydowali o odesłaniu rannego chłopca, zostali zawieszeniu do czasu wyjaśnienia sprawy. Więcej szczegółowych informacji szpital udzielić nie chce. - Mamy selektywną wiedzę na temat całego zdarzenia - tłumaczy jego rzecznik.
Własną kontrolę wszczął już rektor Uniwersytetu Medycznego, któremu podlega placówka. Na jej wyniki czeka minister zdrowia. W najbliższych dniach przesłuchania świadków rozpocznie prokuratura, która zabezpieczyła materiały z monitoringu.
Jedyne na Dolnym Śląsku centrum urazowe znajduje się właśnie w tym wrocławskim szpitalu i całą dobę zobowiązane jest do pełnej gotowości.
Autor: TG//plw / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24