- Jak to nie użyli siły? A jak, inaczej można wyrwać laptopa? Funkcjonariusze próbowali wyłamać mi palce - redaktor naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski ostro zareagował na opublikowane przez prokuraturę nagrania z akcji w redakcji tygodnika. Zdaniem Latkowskiego, śledczy ujawnili, zaledwie część nagrań z interwencji. - To kolejny przykład kompromitacji prokuratury - mówi naczelny. Latkowski ocenia, że śledczy spędzili w jego gabinecie nie godzinę, ile trwa nagranie, ale trzy.
Dziennikarze "Wprost" są jednomyślni: prokuratura skompromitowała się swoją interwencją, a teraz kompromituje się po raz kolejny, nie publikując całości nagrań z wtargnięcia do redakcji. Na nagraniach, które upubliczniła Prokuratura Warszawa-Praga widać, jak prokuratorzy w asyście funkcjonariuszy ABW weszli do redakcji w związku ze śledztwem dotyczącym nielegalnego podsłuchiwania polityków. Żądali wydania nośników.
"Opublikowali wygodną część nagrań"
Jakie fragmenty ominęli? Sylwester Latkowski twierdzi, że dziennikarze na konferencji nie zobaczyli momentu, w którym do jego gabinetu wchodzi trzech funkcjonariuszy ABW. - Byłem zaskoczony - mówi Latkowski. - Mogliście mnie zaprosić do prokuratury, a nie przychodzić - to np. zdanie, które - jak relacjonuje - wypowiadał do śledczych, a które nie znalazło się na nagraniu. Jak dodaje, trzech funkcjonariuszy w redakcji i nie wiadomo ilu przed wejściem zestresowało młodych dziennikarzy. Z tego powodu, jak zapewnia, poprosił ABW o kontakt z prokuratorem. - Funkcjonariusze zadzwonili, ale prokurator powiedziała "nie" na propozycję mojego przyjścia do niej - dodaje.
Zapewnia, że po jej odmowie i oni odmówili funkcjonariuszom ABW. Dopiero wtedy w redakcji zjawili się prokuratorzy. - Czyli to nie jest tak, że my chcieliśmy, żeby przyszli prokuratorzy, chcieliśmy sami zjawić się na prokuraturze, ale nie dostaliśmy zgody - zaznacza Latkowski.
To, że tych fragmentów nie ma na opublikowanym przez śledczych nagraniu komentuje: - To kolejny przykład kompromitacji. Nie rozumiem, dlaczego nie zarejestrowali całości zdarzeń. To znaczy rozumiem, bo byłoby to dla nich niewygodne - mówi. Jego zdaniem, śledczy spędzili w jego gabinecie nie godzinę, ile trwa nagranie, ale trzy.
Ujawnione fragmenty
- Ujawnione fragmenty filmów były wybrane tak, żeby nie pokazać kompromitacji ABW i prokuratury - ocenia również Marcin Dzierżanowski. Wicenaczelny "Wprost" przyznaje jednak, że nie był obecny w gabinecie redaktora naczelnego, Sylwestra Latkowskiego.
Ten sprawę komentuje ostrzej. Na informację prokuratury, że śledczy w redakcji "nie użyli siły fizycznej", reaguje: - Jak nie użyto siły fizycznej? A jak można wyrwać laptopa? Funkcjonariusz zaczął wyłamywać mi palce - opowiada naczelny "Wprost".
Dzierżanowski zaznacza z kolei, że wbrew temu, co sugeruje prokuratura, redakcja podtrzymuje informacje, że to dziennikarz - w trakcie zamieszania w pomieszczeniach "Wprost" - otworzył drzwi do redakcji. - Nigdy nie pisaliśmy, że tego dokonali prokuratorzy - prostuje. - To otwarcie spowodowało, że całe zajście, z użyciem przemocy, zostało zatrzymane - dodał. - Więc chwała za to tym dziennikarzom, głównie Michałowi Majewskiemu z naszej redakcji, że otworzyli te drzwi - podkreślił.
Jak sugeruje Dzierżanowski, prokuraturze mogło zależeć na tym, by całe zdarzenie przebiegało za zamkniętymi drzwiami.
"Niczego nie publikowaliśmy bezrefleksyjnie"
Dziennikarz "Wprost" Michał Majewski odpowiada też na zarzuty, jakie są stawiane jego redakcyjnym kolegom. - Nie publikowaliśmy wszystkiego, co dostaliśmy bezrefleksyjnie - mówi.
Jak zapewnia, na przykład w rozmowie Nowaka padają informacje, których ujawnienie mogłoby zagrozić dobru państwa i dlatego nie trafiły do wydania. - Nie jesteśmy Wikileaks - mówi Majewski.
Zapewnia, że przed publikacjami wykonali też dziennikarską pracę wokół taśm - kontaktowali się między innymi z ministrem Bartłomiejem Sienkiewiczem, próbowali dowiedzieć się czy nagrania nie są przypadkiem związane z szantażem. Minister miał nie zareagować na ich pytania przed pierwszą publikacją.
Zapytany, co się stanie, jeśli sąd zezwoli na podanie źródła informacji i zniesie tajemnicę dziennikarską w sprawie taśm, naczelny Sylwester Latkowski ucina: - Mamy powiedzieć ludziom: słuchajcie, nie ufajcie nam?
Autor: jl//rzw/kwoj / Źródło: tvn24