Stanisław Jaros pracował w żyrafiarni łódzkiego zoo od 14 lat. Opieka nad trzema zwierzętami: Haną, Suri i Tofikiem była dla niego więcej, niż tylko pracą. Po śmierci dwóch z nich, do której doszło w miniony weekend, jego świat legł w gruzach. - Nie wiedziałem na jakim świecie żyje, bo zobaczyć takie piękne zwierzaki leżące na ziemi to trzeba nie płakać, tylko wyć - mówi w rozmowie z telewizją TTV. Do tej pory nie odnaleziono wandali, którzy zdemolowali łódzkie zoo; za ich odnalezienie wyznaczono wysokie nagrody pieniężne.
Tydzień temu, w nocy z soboty na niedzielę, na teren ogrodu zoologicznego w Łodzi dostała się grupa wandali. Niszczyli ławki, znaki i tablice. Połamanymi elementami próbowali rzucać w egzotyczne zwierzęta. Mimo, że żadnego nie trafili, ze stresu i strachu padły dwie żyrafy - Hana i Suri. W ogrodzie został tylko Tofik, dla którego łódzkie zoo poszukuje obecnie partnerki.
- Dla mnie żyrafa to zwierze bezcenne. Jego uroda, chody, gracja. W domu to jest tylko rozmowa na ich temat, nieraz tata mówi przestań, wyluzuj, porozmawiajmy o czym innym - mówił opiekun zwierząt. Przyznał, że po dotarciu do niego informacji, że dwa zwierzaki nie żyją "nie wiedział w jakim świecie żyje". - Zobaczyć takiego pięknego zwierzaka leżącego na ziemi i potem zobaczyć drugie, to po prostu trzeba nie płakać, tylko wyć - dodał.
Obecnie pan Stanisław przebywa na przymusowym urlopie, gdyż śmierć żyraf zbyt mocno go poruszyła, aby mógł dalej pracować. - Muszę odpocząć, może nawet pójdę na inny dział - zastanawia się opiekun żyraf.
Wandale wciąż na wolności
Nie wiedziałem na jakim świecie żyje, bo zobaczyć takie piękne zwierzaki leżące na ziemi to trzeba nie płakać, tylko wyć. Stanisław Jaros, opiekun żyraf
Sprawców napadu szuka policja, która do tej pory pewna jest jedynie tego, że zniszczeń nie dokonała jedna osoba. Wiadomo także, że wandale przedarli się na teren ogrodu przechodząc przez ogrodzenie. - Zabezpieczyliśmy ślady kryminalistyczne. Policjanci sprowadzili także przewodnika z psem tropiącym, niestety pies ten nie podjął żadnego tropu - wyjaśnił asp. Jarosław Gwis z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Najbardziej prawdopodobna teza mówi, że chuligani wcześniej byli kibicami podczas gali KSW 19 na łódzkiej Atlas Arenie, podczas której walczył m.in. Mariusz Pudzianowski i Mamed Chalidow. Hala sportowa oddalona jest jedynie kilkaset metrów od zoo.
Złapanie sprawców będzie jednak bardzo trudne, gdyż policja została poinformowana o całym zdarzeniu dopiero po niemal ośmiu godzinach. Wcześniej na teren zoo wpuszczono zwiedzających, którzy zatarli ewentualne ślady. Wskazanie napastników byłoby możliwe dzięki zapisowi z kamer przemysłowych, niestety łódzkie zoo nie posiada monitoringu.
Z pomocą łódzkiemu zoo
Wydarzenia w łódzkim ogrodzie zoologicznym poruszyły większość mieszkańców Łodzi, w tym także Sonię Fiziek, która za pomocą internetu zorganizowała składkę na założenie monitoringu w zoo. - Ludziom takim jak wandale, którzy wtargnęli na teren zoo bardzo łatwo się organizować w grupy i jakby terroryzują resztę społeczeństwa, więc pomyślałam: dlaczego nie zrobić czegoś odwrotnego? - tłumaczy Fiziek. Strona odniosła duży sukces - w niecałą dobę od rozpoczęcia akcji poparcie wyraziły niemal cztery tysiące osób. Sonia na początku akcji wysłała 109 zaproszeń. Obecnie chętnych do pomocy łódzkiemu zoo jest dużo więcej. - Jeżeli ze 109 osób robi nam się teraz ponad 30 tys. takich zaproszeń to znaczy, że ludzi obchodzi los zwierząt łódzkiego zoo.
Do akcji włączył się także Fundusz Ochrony Środowiska, który zaoferował na założenie monitoringu aż 800 tys. zł.
Żeby można było monitorować teren całego zoo potrzebne jest ponad milion złotych.
Los żyraf w ogrodzie nie jest obojętny także Straży dla Zwierząt, która za informacje mogącą pomóc w schwytaniu wandali wyznaczyła nagrodę w wysokości pięciu tysięcy złotych. Kolejne nagrody obiecało miasto i jedna z łódzkich agencji detektywistycznych - łącznie za wskazanie sprawców można dostać 15 tys. zł.
Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV