- Mój klient czuje się niewinny i uważa, że to całe zamieszanie i medialne zainteresowanie jego osobą to totalne nieporozumienie - mówi w rozmowie z reporterem programu "Polska i Świat" Marcin Mamiński, adwokat Uri Brodsky'ego, domniemanego agenta Mossadu, który został zatrzymany na Okęciu w zeszłym tygodniu.
- Mówi, że jest biznesmenem i na stałe mieszka w Izraelu. Z Niemcami nie ma nic wspólnego - mówi o swoim kliencie Mamiński, szef kancelarii Mamiński i Wspólnicy.
Jak podkreśla, Brodsky odmawia jakiegokolwiek komentarza na temat swoich ewentualnych związków z izraelskimi służbami specjalnymi i ich akcją w Dubaju. - Na ten temat nie było w ogóle rozmowy. Odmawia komentarzy czy miał coś z tym wspólnego - podkreśla Mamiński.
Tłumacz, który nie tłumaczył
Jak mówi adwokat, już zaskarżył decyzję sądu o aresztowania Brodsky'ego na 40 dni. Zaskarżyliśmy ją na podstawie wielu przesłanek formalnych. Mój klient jest obywatelem Izraela, a na posiedzeniu sądu był tylko tłumacz angielskiego, który z resztą posługiwał się tym językiem w kiepskim stopniu. Mój klient nie miał możliwości swobodnej komunikacji z sądem - argumentuje adwokat.
O tym, czy tę decyzję sadu pierwszej instancji podtrzymać, czy może wypuścić podejrzanego na wolność, zdecyduje sąd apelacyjny w przyszłym tygodniu.
Jak podkreśla Mamiński, jeśli areszt zostanie uchylony, Brodsky będzie mógł wyjść na wolność, ale prawdopodobnie nie będzie mógł opuścić Polski. - Nie sądzę, by dostał paszport. Pozostanie w Polsce bez możliwości podróżowania. Druga opcja to kontynuowanie aresztu i przekazanie go Niemcom lub Izraelowi. On wolałby oczywiście trafić do Izraela - mówi prawnik.
Jednak do Niemiec?
Tymczasem być może już w środę warszawska prokuratura wyśle stołecznemu sądowi wniosek o wydanie Brodsky'ego do Niemiec.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Monika Lewandowska podkreśla, że prokuratura ma już oryginał niemieckiego wniosku o wydanie zatrzymanego w drodze europejskiego nakazu aresztowania. - Autentyczność paszportu na nazwisko Uri B. nie budzi wątpliwości - mówi.
Bez zgody
Jak ustaliła PAP w źródłach w wymiarze sprawiedliwości, decydując w całej sprawie sąd może brać pod uwagę formalną stronę prawidłowości aresztowania Brodsky'ego.
Procedura mówi, że polski prokurator - reprezentujący formalnie prokuraturę państwa, które wnosi o ENA - przesłuchuje zatrzymanego i pyta go, czy zgadza się na zastosowanie ENA. Jeśli tak, zatrzymany zostaje przekazany w 10 dni. Jeśli nie wyraża zgody - decyzja polskiego sądu powinna zapaść w 60 dni, a w szczególnie zawiłych sytuacjach - w 90 dni.
Nie wiadomo, czy Brodsky wyraził zgodę na ENA, czy nie. - W protokole posiedzenia sądu z 6 czerwca w sprawie zastosowania aresztu wobec zatrzymanego nie ma zapisu, by wypowiadał się on w kwestii takiej zgody bądź jej braku - tłumaczy rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Wojciech Małek. Dodaje, że podejrzany może się w tej kwestii wypowiedzieć na posiedzeniu, na którym sąd będzie rozpatrywał wniosek o jego wydanie.
Afera szpiegowska
W sobotę niemiecki tygodnik "Der Spiegel" poinformował o tym, że pod koniec ubiegłego tygodnia polska służba graniczna zatrzymała na warszawskim lotnisku mężczyznę, który chciał wjechać do Polski z paszportem na nazwisko Uri Brodsky.
Według pisma, w Polsce zatrzymany został poszukiwany w Niemczech domniemany agent izraelskiego Mossadu, podejrzany o udział w przygotowaniach styczniowego zamachu na lidera Hamasu Mahmuda al-Mabhuha w Dubaju.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie potwierdziła fakt zatrzymania w Polsce osoby związanej z zabójstwem jednego z liderów Hamasu w Dubaju. Podejrzany został zatrzymany w Polsce 4 czerwca na podstawie wydanego za nim europejskiego nakazu aresztowania (ENA).
Morderstwa lidera Hamasu
19 stycznia 2010 r. Mabhuh, jeden z założycieli Brygad Ezedina al-Kasama, wojskowego skrzydła Hamasu, został zamordowany w hotelu w Dubaju. O dokonanie zabójstwa policja emiratu oskarża izraelskie służby wywiadowcze Mossad.
Zabójcy posługiwali się paszportami państw Zachodu. Interpol poszukuje w związku z zamachem 27 osób.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24