Nie miałem serca do tegorocznych igrzysk, ponieważ były one triumfem zła, hipokryzji i bierności Zachodu - wyznał poseł PiS Jacek Kurski, gość "Sygnałów Dnia" w radiowej "Jedynce". Zdaniem posła obecna sytuacja w Gruzji, to konsekwencja tej bierności, a minione igrzyska, to przede wszystkim brak poszanowania praw człowieka i puste obietnice światowych liderów.
"Kuriozalne" stwierdzenie?
Polityk PiS odniósł się również do wizyty Nicolasa Sarkozy'ego w Moskwie i jego stwierdzenia, że "rozumie prawo Rosji do stawania w obronie swoich obywateli w Osetii Południowej". Dla Kurskiego wyrozumiałość prezydenta Francji jest co najmniej czymś dziwnym, bo rządzący Rosją to "aparatczycy, KGB-iści i państwowi geszefciarze". Zdaniem posła PiS pierwotna reakcja krajów zachodnich miała klimat powrotu do Doktryny Breżniewa, który uważał, że Związek Radziecki ma prawo bronić władzy w swoich strefach wpływów.
"Na szczęście jest Kaczyński"
Podczas, gdy Kurski ostro krytykował zachowanie Zachodnich przywódców równocześnie zachwalał działania prezydenta Kaczyńskiego. Jak stwierdził, dobrze, że prezydent "pamięta co, to znaczy Rosja i zdefiniował pewien poziom koniecznego radykalizmu w tej sprawie, który może uratować Gruzję i niepodległość państw postowieckich".
"Więcej w-fu"
Poseł Prawa i Sprawiedliwości ocenił występ polskich sportowców na tegorocznych igrzyskach. Jego zdaniem było "bardzo słabo" i gdyby nie ostatni medal Mai Włoszczowskiej w kolarstwie, to nie udałoby się nawet wyrównać wyniku z poprzednich Igrzysk w Atenach. Poseł uważa, że lekarstwem dla polskiego sportu jest zwiększenie liczby godzin wychowania fizycznego w szkołach.
Źródło: Sygnały Dnia
Źródło zdjęcia głównego: TVN24