Większość symulacji usiłujących odtworzyć tragiczny lot Tu-154M skupia się na jego ostatniej fazie. Na podstawie ustaleń biegłych prokuratury wojskowej i danych z polskiego rejestratora lotu ATM przywiezionego z Moskwy dwa dni po katastrofie, mamy specjalną analizę lotu. Przypominamy archiwalny materiał "Faktów" TVN.
Pierwszy odcinek, który można wyodrębnić na podstawie ustaleń biegłych, zaczyna się o 7:27, kiedy prezydencki tupolew startuje z lotniska w Warszawie.
O 8:23 samolot rozpoczyna podejście pośrednie na lotnisko Smoleńsk Północny. O 8:24 załodze przekazano z wieży komunikat, że na lotnisku jest mgła, a widzialność wynosi 400 m. Dowódca odpowiada po rosyjsku: Dziękuję, ale jeżeli można, spróbujemy podejście, ale jeżeli nie będzie pogody, odejdziemy na drugi krąg.
O 8:37 załoga Jaka-40, który już wylądował, przekazała załodze tupolewa, że widoczność na lotnisku to zaledwie 200 m.
Odcinek drugi
Drugi odcinek to zniżanie do lądowania. Dowódca decyduje, że chce podchodzić w trybie automatycznym, choć zabrania tego instrukcja samolotu. Tupolew znajduje się w odległości 2600 m od progu pasa i 150 m nad jego poziomem. Według biegłych, w tym momencie należało przerwać zniżanie, by nie przekroczyć tzw. minimów pilota. Dowódca nie mógł lądować poniżej 120 m podstawy chmur.
2485 m od progu lotniska w kabinie krzyczy jedno z urządzeń: "TERRAIN AHEAD" ("ziemia przed tobą"). Od tego momentu do końca lotu słychać też alarm: "PULL UP" ("ciągnij w górę").
2460 m od lotniska na wysokości około 100 m z wieży powinna paść komenda: wyprowadzić samolotu ze zniżania. Kontroler, kierownik strefy lądowania, tej komendy jednak nie wypowiedział.
Samolot opada z szybkością 8 m/s.
Tupolew jest 2115 m od progu pasa i 75 m nad nim. Według biegłych, to ostatnia szansa, by bezpiecznie odlecieć, nie uderzając w przeszkody terenowe. Silniki mają zaledwie 31 proc. mocy, zwiększenie obrotów i ucieczka zabrałoby 8 sekund. 1935 m od progu pasa, samolot jest zaledwie 61 m nad poziomem lotniska, ale wtedy załoga odczytuje kolejno: wysokość 100, 100 i 90 metrów, co musi oznaczać, że korzystają ze złego wysokościomierza. Nie tego, który mierzy wysokość do poziomu lotniska, a radiowysokościomierza, który mierzy odległość do gruntu, a ten się obniża.
Odcinek trzeci
Kolejny odcinek: za chwilę wąwóz przed lotniskiem. Drugi pilot, 1550 m przed progiem pasa mówi "Odchodzimy!!!". Samolot jest - według biegłych - zaledwie 30 m nad poziomem lotniska i około 80 m od dna wąwozu.
1397 m przed pasem samolot schodzi poniżej płyty lotniska, wlatuje do wąwozu. Wieża nakazuje wznoszenie. Pada komenda "Horyzont 101!". Chwilę później w kabinie odczytano wysokość 20 m, ale dno wąwozu szybko się zbliża. Pilot według biegłych mógł zauważyć ziemię, energicznie ciągnie do siebie ster. 1099 m od progu pasa samolot prawym skrzydłem ścina wierzchołek brzozy. Całe 11-metrowe drzewo jest na zboczu wąwozu poniżej progu pasa. To zdarzenie nie miało wpływu na przebieg lotu.
Odcinek czwarty
To ostatnia faza lotu. Dowódca widzi już drzewa, gwałtownie ciągnie ster. Samolot został przeciągnięty.
854 m od progu drogi startowej samolot z prędkością ponad 270 km/h uderza lewym skrzydłem w pień brzozy na wysokości 6,5 m.
Tupolew traci część lewego skrzydła, to poważne uszkodzenie. Samolot zaczyna obracać się w lewo, nad drogą jest już przechylony o prawie 90 stopni, mimo to wznosi się na 23 m.
Lewy silnik zaczyna zasysać gałęzie. 200 m po zderzeniu z brzozą i po ponad dwóch sekundach lotu samolot ścina gałęzie topoli. Jest już przechylony o 116 stopni. Według polskiego rejestratora lotu, o 8:41 i 4 sekundy samolot zderza się z ziemią. Jest ponad 500 m od lotniska.
Autor: kg/sk/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN