- Sędzia, to dotyczy również mnie, bo jestem sędzią w stanie spoczynku, nie powinien prowadzić działalności politycznej, natomiast wypowiadanie się w zakresie działalności własnego zawodu nie jest działalnością polityczną - powiedział w "Faktach po Faktach" prof. Adam Strzembosz, były pierwszy prezes Sądu Najwyższego. Odniósł się w tej sposób do projektu ustawy o statusie sędziów, który został skierowany przez Sejm do dalszych prac.
Projekt ustawy o statusie sędziów autorstwa PiS nie został odrzucony w pierwszym czytaniu, przekazano go do prac w komisji - zdecydował w czwartek Sejm. W głosowaniu w sprawie odrzucenia projektu ustawy wzięło udział 422 posłów. Za zagłosowało 179 posłów, przeciw 239, a wstrzymały się 4 osoby. Po głosowaniu marszałek Sejmu poinformował, że projekt został przekazany do prac w Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
"Zaufanie do sędziów TK większe"
Prof. Adam Strzembosz, były pierwszy prezes Sądu Najwyższego przyznał, że nie zna dokładnie tej ustawy, ale "zna informacje, że będzie się specjalnie zwiększać nadzór nad sędziami Trybunału Konstytucyjnego w zakresie ich sytuacji majątkowej".
Jednym z założeń jest wprowadzenie obowiązkowych, jawnych oświadczeń majątkowych od sędziów TK.
- Nie miałbym nic przeciwko temu, jeżeli to będzie w taki sam sposób dotyczyć posłów i senatorów, bo przecież poseł i senator nie jest osobą mniej wrażliwą z punktu widzenia braku uczciwości niż sędzia TK - stwierdził Strzembosz. - Nawet powiedziałbym, że zaufanie do sędziów Trybunału pewnie jest większe pod tym względem - dodał.
"Mnie można zasznurować usta?"
W projekcie zapisano również, że wiele nowych i starych rozwiązań będzie dotyczyło także sędziów w stanie spoczynku. Jedno z nich zakłada, że sędziowie ci - mimo tego, że nie sprawują już urzędu - będą odpowiadali dyscyplinarnie m.in. za "nieetyczne zachowanie mogące podważać zaufanie do jego bezstronności lub niezawisłości".
Może to nie pozwolić byłym prezesom TK na wypowiadanie się na temat kryzysu konstytucyjnego. Krytykowany był za to m.in. obecny prezes TK Andrzej Rzepliński. Poseł Stanisław Piotrowicz (PiS), który prezentował projekt ustawy w Sejmie, stwierdził, że "prezes Trybunału Konstytucyjnego stał się jednym z czołowych polityków ugrupowania opozycyjnego, biega po mediach, recenzuje, komentuje, wypowiada się w sprawie ustaw, z którymi Trybunał się jeszcze w ogóle nie zapoznał".
- Sędzia, to dotyczy również mnie, bo jestem sędzią w stanie spoczynku, nie powinien prowadzić działalności politycznej, natomiast wypowiadanie się w zakresie działalności własnego zawodu nie jest działalnością polityczną - powiedział prof. Strzembosz. Zaznaczył, że "to tak, jakby lekarzom zabronić wypowiadać się na temat ustroju służby zdrowia". - W tej chwili ja uważam, że moim podstawowym obowiązkiem jest zajmowanie stanowiska w sprawach, o które walczyłem pół swojego życia - dodał.
Jak podkreślił, był współautorem ustawy, która regulowała zasady prawne chroniące niezawisłość sędziowską. - I co teraz? Mnie można zasznurować usta, jeżeli ja będę bronic niezawisłości sędziowskiej, niezależności sądu? - pytał prof. Strzembosz.
Co znalazło się w projekcie?
Projekt autorstwa posłów PiS trafił do Sejmu w ubiegły piątek. W większości powtarza on istniejące już przepisy ustaw i konstytucji - nie zmienia się liczba sędziów ani wysokość ich uposażenia.
Projekt zawiera też jednak nowe, dotąd niestosowane rozwiązania. Jedną z nowości jest wprowadzenie obowiązkowych, jawnych oświadczeń majątkowych od sędziów TK.
Inna propozycja zakłada, że sędzia TK przechodziłby w stan spoczynku nie tylko po zakończeniu 9-letniej kadencji (tak jest dziś), ale także po ukończeniu przez sędziego 70 lat - chyba że przedłoży zaświadczenie o stanie swojego zdrowia.
Nowe przepisy przewidują też zmiany w postępowaniu dyscyplinarnym wobec sędziów. Zawiadomienie o możliwości popełnienia wykroczenia dyscyplinarnego będzie mógł składać odtąd - w myśl projektu - także prezydent RP na wniosek Prokuratora Generalnego.
"Niezależność prokuratorów została zlikwidowana"
- Odwołam się do najczarniejszego okresu powojennej historii Polski, do okresu stalinizmu. Wówczas prokurator miał bezpośrednią władzę nad sądem, dyktował nieomal wyroki. Tam nawet funkcjonariusz bezpieczeństwa decydował o wyroku i mówił więźniowi z góry, ile dostanie. Ale nikomu nie przyszło do głowy tak jawnie pokazać, że prokurator znaczy więcej niż sąd - powiedział prof. Strzembosz.
- Ta hipokryzja była jednak uznaniem powszechnie znanej prawdy, że decyduje sąd, a nie prokurator. Ktoś powie, że analogie do stalinizmu są dalekie, ale prokuratorzy nie są niezależni, bo ich niezależność została zlikwidowana – dodał. Jak zaznaczył, "są pewne luzy decyzyjne i są pewne granice, których się nie przekracza". - Jeżeli ten przepis byłby rozumiany w taki sposób, że sąd wydaje nieprawomocny wyrok, który z jakiś względów nie podoba się prokuratorowi, powiedzmy uważa, że nie zostały wyczerpane wszystkie dowody, bo nowe ujawnił i występując o przekazanie sprawy doprowadza do nieważności wyroku, który już zapadł, to jest to coś niewyobrażalnego - powiedział.
- Nie miałem w rękach przepisów, ale czytałem w gazecie, że również sąd odwoławczy, na żądanie prokuratora, miałby przekazywać mu sprawy, uchylając jednocześnie orzeczenie sądu pierwszej instancji. To jest coś niewyobrażalnego – dodał.
Autor: jaz/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24