"Obolały" Napieralski widzi swój koniec w SLD: Chcą mnie wyrzucić. Za prawdę

Grzegorz Napieralski w "Faktach po Faktach"
Grzegorz Napieralski w "Faktach po Faktach"
Źródło: tvn24

- On mnie właściwie już wyrzucił z partii. Taki jest scenariusz - mówi o Leszku Millerze i jego planach zawieszony w prawach członka SLD Grzegorz Napieralski. Były lider tego ugrupowania przyznaje, że wiadomość o zawieszeniu była dla niego zaskakująca, bolesna i smutna. Ale ze swoich gorzkich diagnoz dotyczących Sojuszu się nie wycofuje. i zapowiada: - Będę szukał poparcia u kolegów, będę walczył o siebie.

Kierownictwo SLD podjęło w piątek decyzję o zawieszeniu Grzegorza Napieralskiego w prawach członka partii ze jej nieustanną krytykę. - W jego wypowiedziach często słyszeliśmy, że formacja już nie ma szans, że trzeba zakończyć jej działalność - tłumaczył rzecznik Sojuszu Dariusz Joński. Jednocześnie zarząd zdecydował o rozwiązaniu zachodniopomorskich struktur partii, których Napieralski był szefem.

Boleść i smutek

- To dla mnie bolesne i smutne - komentował dzień później w "Faktach po Faktach" były szef SLD. Napieralski uważa, że jego zawieszenie to tak naprawdę dopiero początek nakreślonego w głowie Leszka Millera scenariusza, który zmierza do wyrzucenia go z partii. Poseł nie rozumie dlaczego i tłumaczy, że krytyka partii, która płynęła ostatnio z jego ust była po pierwsze prawdziwa, a po drugie stanowi dowód na jego troskę o los ugrupowania. - Czy 8 proc. poparcia to wynik, na którym nam zależy? (…) Dla mnie 8 proc. było porażką i dlatego ja na drugi dzień zrezygnowałem - tłumaczył, przypominając słaby wynik wyborczy SLD w 2011 roku, kiedy był szefem Sojuszu. Powtarzał też, że cały czas wierzy w słowa, które wypowiada i stawia dobre diagnozy.

- Przecież ja nie mówiłem, że Leszek Miller jest zły, że trzeba kogoś wyrzucać. Tylko, że trzeba przegrupować siły, poszukać nowych ludzi, zbudować nowy program - wyjaśniał.

Forma i klasa

Napieralski ma też żal o formę tego, co wydarzyło się w piątek. Twierdzi, że nie decyzją zarządu był kompletnie zaskoczony, ale tym, że nie wskazano mu powodów tej decyzji i nie dopuszczono do dyskusji. Niefortunny był też dzień ze względu na śmierć Józefa Oleksego. Były lider Sojuszu ubolewał też, że Leszek Miller zachował się wobec niego w ten sposób, mimo że jeszcze niedawno sam sięgał po "wyciągniętą przez Napieralskiego" rękę, kiedy znajdował się w trudnej sytuacji.

- Ja rozumiem, że można kogoś wyrzucić, ale to się zaprasza tego kogoś do gabinetu, mówi się "przekroczyłeś takie linie, nie rozumiemy tego, podpisuję taki dokument i cię wyrzucam". Ale czemu karać ludzi, czemu robić to w taki sposób? - dziwił się. I zdradzał przy tej okazji, że później walczył już choćby o to, aby zostawić chociaż w spokoju jego dotychczasowych współpracowników w regionie.

- Apelowałem do Millera żeby wyrzucił tylko mnie a zostawił ludzi. Oni dzisiaj zostali ukarani za mnie - puentował. Kilka razy gość "Faktów po Faktach" zwracał uwagę, że w decyzji w jego sprawie nie widzi żadnej logiki, a to co się wydarzyło było de facto "sądem kapturowym".

"Z kim tu się mierzyć? On mnie przecież już prawie wyrzucił"

"Z kim tu się mierzyć? On mnie przecież już prawie wyrzucił"

Jeszcze powalczy

Napieralski zapowiedział jednak, że "będzie walczył o siebie" i przekonywał partyjnych kolegów do swoich argumentów. Na uwagę, że poseł "nie brzmi jak fighter", który chciałby się zmierzyć z Millerem, ten odpowiedział: - Bo przecież on mnie wyrzucił z partii wczoraj. Prawie. Więc z czym ja się mam tutaj mierzyć? Ja nie mam żadnych praw.

Czy obecny szef Sojuszu powinien zdaniem Napieralskiego odejść: - Nie wiem - stwierdził najpierw. - A może nie chce pan odpowiedzieć? - Może - dodał. Na pytanie, czy boi się Millera, nie odpowiedział już wcale.

Równie zaskakujące, co zawieszenie go w prawach członka partii, było też dla Napieralskiego wystawienie przez Sojusz Magdaleny Ogórek w wyborach prezydenckich. Ocenił przy tym, że "aby uratować dzisiaj SLD", powinna uzyskać ona "co najmniej kilkanaście procent". A co jeśli to się nie uda? - Odpowiedzialność spadnie na Leszka Millera. To jego kandydatura, on ją firmuje - wskazywał.

Dodawał jednak, że jego zdaniem "dwucyfrowa" poprzeczka dla Ogórek nie jest wcale poprzeczką zawieszoną wysoko. - Ja miałem krótszą kampanię, w trudniejszych warunkach i się udało. dlaczego teraz miałoby się nie udać? Niech walczą - podsumował.

Autor: ŁOs/tr / Źródło: tvn24

Czytaj także: