To jest odpowiedzialność prezydenta, czy zaprasza, czy nie zaprasza przywódców zagranicznych na obchody 11 listopada - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 wiceminister kultury i pełnomocnik rządu do spraw obchodów stulecia odzyskania niepodległości Jarosław Sellin. - Mam takie wrażenie, że zdecydowana większość przywódców chce taką ważną rocznicę, setną rocznicę zakończenia wielkiej wojny, obchodzić u siebie, wśród swoich rodaków - dodał.
Wiceminister kultury i pełnomocnik rządu do spraw obchodów stulecia odzyskania niepodległości Jarosław Sellin w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 odniósł się do obchodów 11 listopada.
- Zgodnie z planem i badaniami, które przeprowadziliśmy na temat tego, jakie formy obchodów stulecia odzyskania niepodległości i w ogóle obchodów świąt państwowych Polacy preferują, zaplanowaliśmy bardzo ambitne wydarzenia, one się toczą już od wielu miesięcy, bo ten program jest realizowany w latach 2017-2022. Oczywiście kulminacja jest w tych dniach, które przed nami - mówił Sellin.
Na uwagę, że na pięć dni przed rocznicą nie widać spektakularnych efektów tych starań, odparł: - Nie wiem, czemu nie widać. Nie widać u tych, którzy nie chcą sprawdzić.
Sellin: momentem kulminacyjnym wspólne odśpiewywanie hymnu
Sellin wyjaśniał, że w całym kraju zaplanowanych jest około tysiąca wydarzeń.
Pytany, co będzie ich kulminacją, wymieniał: - Moim zdaniem, jeśli chodzi o budowanie poczucia wspólnoty, to będzie wspólne odśpiewywanie hymnu w kilkuset miejscach w Polsce o godzinie 12, 11 listopada. Nie tylko pod Grobem Nieznanego Żołnierza, gdzie elita państwowa się spotka, ale też Polacy wyjdą i zaśpiewają w różnych miejscach ten hymn. Potem Festiwal Niepodległa na Krakowskim Przedmieściu, który będzie się toczył przez osiem godzin. Jest świetną ofertą edukacyjną, poznawczą, kulturową dla Polaków, dla całych rodzin. I koncert na Stadionie Narodowym w przeddzień, który będzie pierwszy raz w historii Polski transmitowany przez trzy telewizje, również przez TVN24, za co dziękuję.
- Tego nigdy dotąd nie było, żeby koncert dla 40-50 tysięcy ludzi na żywo był transmitowany dla milionów Polaków w trzech telewizjach - podkreślał Sellin.
"Nie chcieliśmy dopuścić do tego, żeby były dwa marsze"
W poniedziałek prezydencki rzecznik Błażej Spychalski poinformował, że prezydent Andrzej Duda nie weźmie udziału w marszu z okazji obchodów odzyskania przez Polskę niepodległości, organizowanym 11 listopada przez narodowców. Mimo iż wcześniej zapowiadał w nim swój udział, a nawet zapraszał do niego byłych prezydentów i polityków opozycji.
We wtorek rzeczniczka PiS informując, że przedstawiciele jej partii również nie wezmą udziału w tym wydarzeniu. Powiedziała, że przyczyną takiej decyzji było fiasko rozmów ze środowiskami narodowymi.
- Marsz odbywa się w Warszawie już od kilku lat. Jest cykliczną imprezą zarejestrowaną przez konkretne środowiska polityczne. Nie chcieliśmy dopuścić do tego, żeby były jakieś dwa marsze w Warszawie - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" Jarosław Sellin.
- Marzyło nam się, żeby był wspólny marsz wszystkich Polaków. Jakby były dwa marsze, to już byśmy powiedzieli: nie ma wspólnego marszu wszystkich Polaków - dodał.
Na uwagę, że PiS mogło zorganizować swój marsz, odparł: - Nie zmienia to faktu, że byłyby dwa marsze.
- Środowisko, które skutecznie organizuje marsze od dziewięciu lat na ulicach Warszawy, nie chciało tego odpuścić. Chciało to robić tak jak dotąd, z takim samym schematem organizacyjnym, nie chciało się tym marszem podzielić, uznać, że wyjątkowo, w stulecie odzyskania niepodległości, warto, żeby ten marsz miał charakter państwowy, wspólnotowy, narodowy w dobrym tego słowa znaczeniu, i żeby wszyscy mogli w tych marszu pójść - skomentował.
"Zapraszam na pewien specyficzny marsz"
Dopytywany zatem, dlaczego - kiedy strona rządowa zorientowała się, że narodowy nie chcą odpuścić - nie zorganizowała własnego, państwowego marszu niepodległości, odpowiedział: - Zapraszam na pewien specyficzny marsz na Krakowskim Przedmieściu od 13:00 do 21:00 w niedzielę, żeby zobaczyć te wszystkie atrakcje, które dla Polaków przygotowaliśmy.
Podkreślił, że premier na marsz 11 listopada również nie pójdzie. - Organizatorzy nie chcieli zrezygnować z tego, że będą identyfikacje konkretnych środowisk politycznych. Premier nie pójdzie w marszu, w którym będą identyfikacje Młodzieży Wszechpolskiej, obozu narodowo-radykalnego. My proponowaliśmy, żeby to był marsz wyłącznie z biało-czerwonymi flagami. Nie było na to zgody - argumentował.
- Liczyliśmy na to, że uda się wszystkich przekonać, że warto zorganizować jeden marsz, a nie dwa marsze - dodał.
"To jest odpowiedzialność prezydenta"
Sellin był również pytany, czy którykolwiek z przywódców zagranicznych pojawi się na uroczystościach. - To jest odpowiedzialność prezydenta, czy zaprasza, czy nie zaprasza - odpowiedział. - Ja i przedstawiciele rządu będziemy mieli takie spotkanie koordynacyjne i będę wiedział po południu, kto z przywódców światowych przyjedzie - mówił.
Jak dodał, nie wie na razie, czy przyjedzie na przykład prezydent Francji Emmanuel Macron lub kanclerz Niemiec Angela Merkel.
- Ja mam takie wrażenie, że zdecydowana większość przywódców chce taką ważną rocznicę, setną rocznicę zakończenia wielkiej wojny, obchodzić u siebie, wśród swoich rodaków - ocenił Sellin.
Autor: kb//kg / Źródło: tvn24