Plan jest taki, żeby tnąc wydatki kancelarii parlamentu, prezydenta i resortów zaoszczędzić w budżecie na 2008 rok 4 mld zł - pisze "Dziennik". Oszczędności mają być podzielone na zmniejszenie o 1,5 mld deficytu budżetowego i podwyżki dla nauczycieli.
Nad szczegółowymi rozwiązaniami odchudzania budżetu administracji rządowej resort finansów pracuje już od kilku tygodni. Dokładnie analizowany jest projekt budżetu pozostawiony przez rząd PiS. Platforma, która obejmując rządy nie wniosła do niego autopoprawki, chce zmienić jak najwięcej i jak najszybciej. W piątek na biurko Zbigniewa Chlebowskiego, szefa komisji finansów publicznych, ma trafić raport w sprawie wzrostu kosztów funkcjonowania administracji publicznej, w tym wzrostu wydatków na wynagrodzenia.
Audyt ministerialny
Oszczędności szuka u siebie każdy członek rządu. - Ministrowie dostali zalecenie, aby ograniczyć wzrost wydatków na funkcjonowanie resortu w 2008 roku. Maksymalnie mogą być one wyższe o trzy proc. w stosunku do roku obecnego - mówi Chlebowski. Dodaje, że w projekcie budżetu przygotowanym przez Zytę Gilowską wydatki niektórych ministerstw wzrosły nawet o kilkanaście procent. - Przygotowanie ekspertyzy wydatków swojego resortu zlecił już Marek Sawicki, minister rolnictwa.
- Dziś rano mam ją mieć na swoim biurku i będę sprawdzał, gdzie mogę zredukować koszty - mówi.
Wydatki mają też zmniejszyć urzędy centralne - w tym kancelarie prezydenta, premiera i Sejmu.
Oszczędnie, solidarnie i po równo
Nieoficjalnie gazeta dowiedziała się, że urzędnicy administracji średniego szczebla nie dostaną tak dużych podwyżek, jakie zaplanowała im Zyta Gilowska. Sam Chlebowski jest ostrożny w komentarzach. - Zobaczymy. Musimy się temu dokładnie przyjrzeć. Choć faktem jest, że w niektórych instytucjach planowane były podwyżki rzędu 20 proc., podczas gdy wzrost płac nauczycieli miał osiągnąć zaledwie 3 proc. - mówi szef komisji finansów.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24