W poniedziałek rozpoczną się prace podkomisji, którą MON powołało do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. Jej członkom przed południem nominacje wręczył szef MON Antonii Macierewicz. Według zapowiedzi prace rozpoczną się od analizy zgromadzonych dokumentów.
Członkowie podkomisji od rana przyjeżdżali do budynku sąsiadującego z siedzibą MON przy ul. Klonowej w Warszawie. Na miejsce wojskowa ciężarówka przywiozła też meble. Po godzinie 11 do budynku przyjechał minister obrony, by wręczyć członkom podkomisji nominacje. Nie odpowiadał na pytania dziennikarzy.
Jak powiedział przewodniczący podkomisji, Wacław Berczyński, "wszystko jest tak, jak planowane" oraz "praca przebiegała doskonale". - Będziemy zabiegać o wszystkie dokumenty prokuratorskie - dodał.
- Nie jesteśmy zamknięci, ale chcemy pracować razem - stwierdził Berczyński. Zapytany o ewentualne komunikaty w sprawie prac podkomisji odpowiedział, że powstanie strona internetowa. Inne członkowie podkomisji w drodze na obiad informowali, że prace przebiegają "owocnie" i "wspaniale".
Tygodniowe posiedzenie
Pierwszy wiceprzewodniczący podkomisji dr Kazimierz Nowaczyk powiedział w ub. tygodniu, że w składzie tego gremium nastąpią zmiany. Zapowiedział również, że podkomisja zwróci się do prowadzącej śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej prokuratury wojskowej o "udostępnienie i wymianę dokumentów". Szef MON Antoni Macierewicz przed miesiącem uroczyście podpisał dokumenty ws. wznowienia badania katastrofy smoleńskiej oraz powołania i składu podkomisji działającej przy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP). Jak zapowiedział Nowaczyk, posiedzenie będzie trwało cały tydzień. Na poniedziałek zaplanowano spotkanie członków podkomisji z szefem MON, który ma im wręczyć nominacje. Tego dnia mają być też załatwiane sprawy organizacyjne, np. kwestie dostępu do materiałów. Podczas przeprowadzonego po zmianie rządu audytu zgromadzono - jak powiedział Nowaczyk - "tysiące stron" dokumentów oraz materiały wizualne.
- To wszystko należy przejrzeć, posegregować i wówczas już w zespołach zajmujących się określoną tematyką będzie robione podsumowanie materiałów, jakie są do dyspozycji. Dopiero wówczas może rozpocząć się praca merytoryczna, wówczas będzie można ustalić, jakie rzeczy są jeszcze niezbędne do zrobienia, wówczas też będzie można przymierzyć się do tego, jakie ewentualne badania należy wykonać i powołać zewnętrznych ekspertów - powiedział Nowaczyk, który od połowy listopada 2015 r. był społecznym doradcą szefa MON ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Dodał, że chodzi o materiały z kolejnych konferencji smoleńskich, z prac parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej, którego szefem był Macierewicz, a członkami duża część członków obecnej podkomisji, a także z tzw. komisji Millera, czyli KBWLLP, która w latach 2010-11 badała katastrofę smoleńską pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera i której ustalenia zespół parlamentarny kwestionował.
Zniszczone dokumenty
Członkowie komisji Millera wielokrotnie podkreślali, że jej zadaniem nie było wskazanie winnych, lecz ustalenie przyczyn wypadku w celach profilaktycznych. Przypominali też, że ich raport (opublikowany w lipcu 2011 r.) nie przypisuje gen. Błasikowi decydującej roli w wydarzeniach bezpośrednio poprzedzających wypadek, wobec czego kwestia jego obecności lub nieobecności w kokpicie nie ma wpływu na wskazaną przyczynę katastrofy. Nowaczyk zapowiedział, że "komisja zwróci się też do prokuratorów o udostępnienie i wymianę dokumentów pomiędzy komisją i prokuraturą". Na początku lutego, przy okazji powołania podkomisji szef MON mówił, że "zostały ukryte podstawowe fakty i informacje, które w sposób zasadniczy zmieniają ogląd wydarzeń". Wśród nich wymienił zniszczenie ponad 400 kart informacji i meldunków, jakie zostały dostarczone 10 kwietnia 2010 r. do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. W ub. tygodniu Macierewicz zapowiedział przedstawienie tej informacji podkomisji, która - zdaniem ministra - powinna skierować do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa polegającego na bezprawnym zniszczeniu materiału dowodowego.
Prace "tak długo, jak to będzie niezbędne"
Tuż po powołaniu podkomisji część mediów informowała, że z udziału w jej pracach zrezygnował jeden z członków - dziekan Wydziału Chemii Uniwersytetu Gdańskiego prof. Piotr Stepnowski. Pytany o te doniesienia Nowaczyk powiedział, że będą zmiany w składzie podkomisji i zostaną ogłoszone od razu po tym, jak się ona zbierze. Jednocześnie odmówił podania szczegółów, tłumacząc, że są to sprawy, które leżą w gestii ministra obrony. Nowaczyk zapowiedział, że w pierwszym tygodniu członkowie podkomisji będą spotykać się rano i pracować "tak długo, jak to będzie niezbędne". - Są osoby, które przylatują ze Stanów Zjednoczonych i ten czas należy wykorzystać w sposób maksymalny - wyjaśnił. Powiedział też, że na razie nie jest znany termin następnego posiedzenia podkomisji. Ma to zostać ustalone w przyszłym tygodniu.
Ustalenia komisji Millera i zespołu Macierewicza
Komisja Millera ustaliła, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Członkowie komisji podkreślali, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu. Ponadto w raporcie wskazano m.in. na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku. Z kolei ostatni, opublikowany w kwietniu 2015 r. raport kierowanego przez Macierewicza zespołu parlamentarnego, zawierał tezę, że prawdopodobną przyczyną katastrofy była seria wybuchów m.in. na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce. 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja udawała się na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Autor: mart/kk / Źródło: PAP