- Stefan Niesiołowski podczas obrad Sejmu wielokrotnie wulgarnie obrażał przemawiających z mównicy posłów PiS, zarzucając im złą wolę, brak profesjonalizmu i działanie na szkodę państwa - napisał szef klubu partii Mariusz Błaszczak we wniosku do Komisji Etyki Poselskiej o ukaranie wicemarszałka. Prawo i Sprawiedliwość zarzuca politykowi PO nieodpowiednie prowadzenie obrad Sejmu podczas przedstawiania przez rząd informacji na temat katastrofy smoleńskiej.
Błaszczak w piśmie do przewodniczącej komisji Elżbiety Witek (PiS) napisał, że w dniach 18 - 20 stycznia Niesiołowski wielokrotnie naruszył zasady etyki poselskiej "poprzez wygłaszanie stwierdzeń obrażających i szkalujących parlamentarzystów opozycji".
Szef klubu PiS ocenił, że Niesiołowski w ostatnich dniach ani razu nie wypowiedział się publicznie w sposób merytoryczny ws. propozycji i działań opozycji. - Za każdym razem, gdy dziennikarze prosili go o komentarz ws. śledztwa dotyczącego katastrofy Tu-154 wicemarszałek skupiał się na obrażaniu i poniżaniu posłów PiS. (...) W powszechnym odczuciu społecznym zachowanie i sposób wypowiedzi posła Niesiołowskiego nie są sporadycznymi ekscesami, tylko standardowym zachowaniem - podkreślił Błaszczak.
"To przejaw bezsilnej wściekłości"
Niesiołowski nie zgadza się z zarzutami PiS. - To typowy przejaw bezsilnej wściekłości i jałowości polityków PiS. Nie złamałem regulaminu Sejmu, to posłowie PiS obrażali rząd - uważa wicemarszałek.
- PiS eksploatuje Smoleńsk dziewiąty miesiąc, robi mi się już niedobrze. Znika zainteresowanie Smoleńskiem, opinia publiczna ma serdecznie dosyć, jak kolejny raz słyszy o tej katastrofie. Ten wniosek, to beznadziejna próba ożywienia zainteresowania opinii publicznej kwestią Smoleńska - ocenił polityk PO.
Niesiołowski zapewnił też, że przestrzegał regulaminu Sejmu. - Posłowie PiS nie będą bezkarnie łamać regulaminu Sejmu. Normalny, przeciętny człowiek jest w stanie zadać pytanie w ciągu 60 sekund, jeśli tego poseł nie potrafi, niech lepiej zmieni zawód - stwierdził.
"Skończył pan. Dziękuję panu"
W trakcie środowej debaty nad informacją rządu Niesiołowski wyłączył mikrofon kilku posłom PiS, m.in. Jarosławowi Rusieckiemu (PiS). - Proszę zejść z trybuny - zrócił się do posła Niesiołowski.
Rusiecki przekonywał jednak, że pytania, które chce zadać "wymagają pewnej swobody, a nie determinacji i ograniczania czasu". Wicemarszałek odparł ma to: "proszę zejść z trybuny, panie pośle, nikt pana nie słucha".
- Panie marszałku, są tacy, którzy słuchają - odpowiedział poseł PiS. - To może pan wyjdzie na korytarz i tam pana posłuchają. Proszę zejść z trybuny - mówił Niesiołowski.
Podobnie podczas wypowiedzi posła PiS Zbigniewa Dolaty, który pytał m.in.,"czy w Biurze Ochrony Rządu wdrożono jakieś postępowanie (tu dzwonek sygnalizujący koniec czasu - red.) sprawdzające, jak były zachowywane wszystkie procedury". W tym momencie Niesiołowski wyłączył posłowi mikrofon. Dolata kontynuował jednak swoje pytanie. - Czy rzeczywiście - zdarzył jeszcze rzucić poseł.
- Skończył pan. Dziękuję panu - przerwał mu Niesiołowski. Dolata poprosił o "jedno zdanie dokończenia". - Dobrze, jedno zdanie - zgodził się wicemarszałek.
Dolata powiedział wówczas, że "jest jakiś obyczaj sejmowy, że nie przerywa się w pół zdania, i to jest chyba w tej Izbie dostatecznie długo praktykowane". - Chciałbym zapytać, kiedy polska opinia publiczna pozna zapis z rejestratorów ostatnich fragmentów lotu, bo pan minister powiedział, że ze względu na to, iż Polacy nie powinni (Niesiołowski ponownie wyłączył mikrofon - red.) poznawać tak drastycznych fragmentów, tego nie ujawni. A to jest bardzo ważne i kluczowe - mówił już bez mikrofonu Dolata.
Niesiołowski wytknął mu, że "nie rozumie najwyraźniej, co to jest jedno zdanie" i przekazał głos kolejnemu posłowi PiS Arkadiuszowi Czartoryskiemu.
Wicemarszałek wyłączył mikrofon również podczas wypowiedzi posłanek PiS Anny Zalewskiej, Anny Paluch i posłów Lucjana Karasiewicza i Roberta Węgrzyna.
ktom/fac
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24