- Na ocenę pakietu przyjdzie czas, pacjenci nie zakończyli jeszcze pierwszego cyklu diagnozy. Na dzisiaj mamy 63 tysiące wystawionych kart, odbytych 9 tysięcy konsyliów, 5 tysięcy pacjentów ma zrobioną pełną diagnostykę - mówił minister zdrowia Bartosz Arłukowicz w "Debacie Faktów" na antenie TVN24.
- Po to pakiet jest, żeby w końcu pacjent był kompleksowo leczony, żeby nie był odsyłany od drzwi do drzwi, żeby nie szukał swojej przychodni - mówił Bartosz Arłukowicz. Minister zdrowia nie chciał oceniać dwóch pierwszych miesięcy działania pakietu. Tłumaczył natomiast, dlaczego powstał.
- Kiedy słyszę stwierdzenie, że konsylium (jeden z najbardziej krytykowanych elementów pakietu - red.) trzeba by było zlikwidować, dziwie się. Do tej pory było tak, że pacjent był zagubiony w systemie, dostawał informację najtrudniejszą w życiu, że będzie walczył z chorobą nowotworową i właściwie musiał organizować sobie leczenie. Szukać onkologa, chirurga, a dzisiaj zagwarantowaliśmy ustawą, że jeśli lekarze chcą być finansowani bez limitu, to muszą usiąść i się zastanowić nad drogą leczenia tego pacjenta - wyjaśnił Arłukowicz.
Kompleksowa opieka
Minister podkreślił, że "najważniejszy w chorobie nowotworowej jest czas". - Zebranie kilku lekarzy w jednym miejscu, żeby objąć kompleksową opieką pacjenta, nie jest szczególnym wyczynem dla większości szpitali onkologicznych Polsce. Chcielibyście państwo być leczeni w takiej przychodni czy w szpitalu, w którym nie ma wszystkich lekarzy? - dopytywał.
Zaznaczył, że - wbrew temu, co mówią niektórzy medycy - "zielone karty może wydrukować i wypełnić zarówno lekarz rodzinny, jak i specjalista". - Różnica polega tylko na tym, że lekarz rodzinny ma prawo wypełnić kartę wtedy, jak podejrzewa chorobę nowotworową, specjalista może ją wystawić jak ją potwierdzi - doprecyzował.
Dodał, że "zieloną kartę może dostać pacjent, który jest już leczony". - Połowa kart została wystawiona pacjentom, którzy byli już leczeni, gdy pakiet dopiero wchodził - zauważył.
63 tysiące wystawionych kart
Bartosz Arłukowicz dodał, że "kiedy Porozumienie Zielonogórskie (organizacja zrzeszająca lekarzy rodzinnych - red.) zamknęło swoje drzwi przed pacjentami, przez pierwszy tydzień stycznia, w całej Polsce wystawiono 900 zielonych kart". - Gdy lekarze z Porozumienia otworzyli swoje gabinety 7 stycznia, tego dnia w całej Polsce wystawiono 1200 kart. To znaczy, że pacjenci nie mieli dostępu do tej karty - ocenił.
Powiedział także, że "w województwie podlaskim (gdzie głównie działa Porozumienie - red.) śmiertelność z powodu chorób nowotworowych jest o 30 procent wyższa niż w województwie wielkopolskim".
- W województwie podlaskim wystawiono przeciętnie 8 kart na 100 tysięcy mieszkańców, natomiast w województwie łódzkim 32 karty na 100 tysięcy mieszkańców. To pokazuje, że mamy duże różnice - stwierdził.
- Nie możemy zmusić każdego lekarza w Polsce, żeby zechciał przeczytać prawo i jeździł na szkolenia - zaznaczył.
Zniesienie limitów
Szef resortu zdrowia zauważył też, że pakiet zniósł limity finansowe. - Lekarze oczekiwali ich zniesienia - znieśliśmy, ale tylko dla tych, którzy leczą pacjenta w krótkim terminie i w wysokiej jakości - podkreślił.
Dodał, że "w Polsce wszyscy mówią, że system ochrony zdrowia jest zły". - Ale przy każdej zmianie mamy mocniejszy bądź słabszy protest lekarzy - stwierdził.
Minister zaznaczył jednak, że nad pakietem cały czas będzie pracować. - Żebym wiedział, co wymaga zmiany, muszę poczekać na pierwszego pacjenta, który otrzymał kartę 1 stycznia. Niech minie te 9 tygodni - podkreślił.
I dodał: - Resetowi pakietu mówię nie. Ale zawsze jestem gotowy do dyskusji. Wszystko poprawię, co musi być poprawione.
Autor: eos//plw/kwoj / Źródło: tvn24