- Spod mostu wydobywał się czarny, gęsty dym - relacjonowała w TVN24 kobieta, która była świadkiem pierwszego sobotniego pożaru w pobliżu Łazienkowskiego. Strażacy określają pierwszy pożar jako "nielegalne ognisko", zapewniają, że zostało ugaszone i "raczej" nie widzą związku z ogniem, który później zagroził mostowi.
Jak opowiadała kobieta na antenie TVN24, w sobotę o godz. 13.20 płynęła kajakiem w kierunku centrum. W pobliżu mostu Łazienkowskiego po stronie praskiej zauważyła kłęby czarnego dymu.
- Zauważyłam płomienie między nogami pierwszego filaru, pośrodku mostu. Spod niego wydobywał się czarny, gęsty dym. Nie wyglądał na ognisko - relacjonowała kobieta w rozmowie z reporterem.
Zadzwoniła na 112. Tam została przekierowana do straży pożarnej, która przyjęła zgłoszenie.
- Widziałam jednostkę straży jadącą tutaj Wałem Miedzeszyńskim - dodała. Jest przekonana, że pożar miał związek z tym, który wybuchł wieczorem.
Straż: mały pożar raczej nie miał związku
Strażacy przyznają, że kilka godzin przed pojawieniem się wielkiego pożaru na moście Łazienkowskim, w jego okolicy strażacy gasili inny, mniejszy ogień. Jak mówi kapitan Michał Konopka, chodziło nie tyle o pożar, ile o "nielegalnie rozpalone ognisko" na brzegu w pobliżu mostu. Na miejsce udał się jeden zastęp straży pożarnej. Dość szybko ugasili ten pożar - stwierdził strażak i zaznaczył, że „raczej nie miało to związku” z dużym pożarem, który uszkodził później most.
Zamknięty Łazienkowski
Gaszenie drugiego, dużego pożaru zajęło 12 godzin i zakończyło się dopiero nad ranem w niedzielę. Spłonął w znacznej części drewniany pomost techniczny podwieszony pod głównym przęsłem mostu. Duża temperatura spowodowała, że na pewno została uszkodzona asfaltowa nawierzchnia.
W najbliższych dniach most będzie wyłączony z ruchu.
Autor: js//rzw / Źródło: tvn24