Jego dzieci nie wiedzą, że siedzi w więzieniu. - Kiedyś im opowiem. Zrozumieją, dlaczego tata w ogóle nie pije - mówi reporterce tvn24.pl Adam, który pijany, zabił samochodem dwie osoby. - To spowiedź i pokuta razem wzięta. Ale rozgrzeszenia nie oczekuję - mówi. Śmierć pod kołami samochodu pijanego kierowcy, to w Polsce ciągle codzienność. W takich wypadkach ginie co roku kilkaset osób.
Nazywam się Adam. Kilka lat temu spowodowałem wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Byłem pod wpływem. Opowiem wam o tym, bo to kwestia odpowiedzialności za to, co się zrobiło. Opowiem to zza krat, żebyście wszyscy wiedzieli: ci, którzy siadają po alkoholu za kierownicę, zabijają. Kogoś bliskiego, obcego. Zniszczą komuś życie. Zniszczą sobie życie. Nie siadajcie po alkoholu za kierownicę
***
Było już całkowicie ciemno, kiedy staliśmy na parkingu. Kłóciliśmy się. Ja wsadziłem ręce do kieszeni. A w tej kieszeni miałem kluczyki. To taki moment, kiedy w ogóle nawet nie pomyślałem, że nie powinienem wsiąść do tego samochodu. Taki głupi moment załamania, kiedy chcesz uciec z tego miejsca, bo kłótnia, bo coś cię zabolało. Nie było przeniesienia na płaszczyznę rozsądku: stary, jesteś pijany. Pominąłem to zupełnie.
Czy byłem pijany? Jasne, w końcu przed chwilą jeszcze siedzieliśmy na przyjęciu. Nie, wódki nie pijałem, ale jakieś tam piwo.
I wsiadłem za kierownicę.
Skończyło się tak, że jadąc pod wpływem alkoholu zabiłem dwie osoby.
Dziesięć lat za kratami
I trafiłem do więzienia z wyrokiem 8 i pół roku.
Co mogę powiedzieć? To są momenty, sekundy, w ogóle nieprzemyślane decyzje i kompletny brak odpowiedzialności. I dochodzi do tragedii.
Nie pamiętam tego wypadku. Straciłem przytomność.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że leżę na łóżku w szpitalu. Słyszysz dźwięki z korytarza, szumy, szepty, głosy chorych. Wyostrzasz wzrok i okazuje się, że stoi przy tobie policjant. To funkcjonariuszka surowo zakomunikowała mi: zabiłeś, oni nie żyją.
W jednej sekundzie załamuje ci się świat. Tobie, wielu innym osobom. Nie sądzę, żeby na początku ktokolwiek umiał pojąć rozumem ten dramat. Potrzeba na to lat.
Funkcjonariuszka wyliczyła: w wydychanym powietrzu 0,4 promila, czyli we krwi jakieś 0,8. Prawie promil.
Czy to dużo? Mało? To nieistotne ile. Pod wpływem alkoholu, bez względu po jakiej ilości, zabija się ludzi na drogach. Ci, którzy w takim stanie siadają za kierownicę, zabiją: kogoś innego, kogoś bliskiego, obcego. Zniszczą komuś życie. Zniszczą sobie życie.
Wiem o tym, że gdybym jechał trzeźwy, do wypadku by nie doszło.
Żona była wtedy w ciąży
No tak, schrzaniłem sprawę na maksa. Wiesz, ludzie mają w życiu różne sytuacje, stresy, problemy. To się nawarstwia, kumuluje. To są te krople, które przelewają czarę goryczy. I różne sprawy można tym tłumaczyć. Ale nigdy nie usprawiedliwisz się tym, kiedy wsiądziesz po alkoholu za kierownicę, zapamiętaj to. Tego nic nie usprawiedliwia. Ani przed innymi, ani przed tobą samym.
Byłem zupełnie normalnym człowiekiem, pewnie masz wielu takich znajomych, jak ja. Pracowałem w korporacji, kończyłem studia. Miałem przyjaciół, robiliśmy różne rzeczy, mieliśmy hobby, jeździliśmy na motocyklach. Z żoną chcieliśmy zrobić jeszcze tyle dobrego, fajnego. Ona była w ciąży.
I co? I usłyszałem wyrok ponad ośmiu lat więzienia. To był dramat.
Więzienie to jest takie miejsce, z którego tak naprawdę nawet myślami jest się ciężko wyrwać. Tracisz rodzinę, tracisz wszystko na czym ci w życiu zależało. I zaczęło się: monotonia, izolacja. Każdego dnia robisz to samo, w kółko, cały czas, cały czas, cały czas. I to są lata.
I do końca życia masz poczucie winy. Wiesz, że skrzywdziłeś ludzi, którzy nic ci nie zrobili. To jest taka wina, która obarcza w nieprawdopodobny sposób.
Chcą, żebym kisł do końca życia w lochu. Rozumiem.
Prawie dziesięć lat za kratami. Dużo, mało? Dla ludzi, którzy chcieliby, żebym był w domu, na pewno za dużo. Dla tych, którzy stracili swoich bliskich, z pewnością za mało. Są też tacy, którzy chcieliby, żebym do końca życia kisł w zatęchłym lochu. Ja ich rozumiem, oni mają rację, że reagują na pijanych kierowców najostrzej, jak się da. Ja ze swoim wyrokiem nigdy nie dyskutowałem. Przyjąłem go z pokorą.
Z pokorą podszedłem do bliskich tych, którzy zginęli. Przeprosiłem. To była bardzo trudna rozmowa, dla wszystkich. Bo niczego nie da się naprawić słowami. Wyobraź sobie, że twoja mama czy twój tata giną w takim wypadku. I ten człowiek do ciebie przychodzi i coś tam tłumaczy. Że on nie chciał, nie pomyślał. Że jest mu przykro. No sorry, stary, z czym do ludzi w ogóle? Przecież ciebie to w ogóle nie rusza.
Każdy to potępia, trudno, żeby na jazdę po alkoholu była jakakolwiek inna reakcja. Sam wiem, że to najgorsza rzecz, jaką w życiu mogłem zrobić.
W więzieniu zostały mi jeszcze dwa lata, sześć już spędziłem za kratami. Nie liczę nawet na to, że ktoś da mi szansę i wypuści wcześniej. Ale nawet jeśli - do końca życia będę mieć na sobie tak olbrzymie brzemię winy. To wraca w zupełnie nieoczekiwanych momentach.
Mam dwójkę dzieci, ale nie odwiedzają mnie tu. Nie wiedzą, gdzie jest ich ojciec. Nie mówię im. Tego nie są do końca w stanie zrozumieć niektórzy dorośli, a co dopiero takie maluchy. Kiedyś im opowiem. Zrozumieją, dlaczego ich tata nie pije w ogóle alkoholu.
Spowiedź bez rozgrzeszenia
Bo już więcej nigdy się nie napiję. Bez względu na to, czy będę miał te cholerne kluczyki w kieszeni, czy nie.
I już nic nie zaplanuję w życiu. Jak się planuje, rozśmiesza się Boga. Ty planuj, staraj się, ale pamiętaj, że w każdej chwili on się może roześmiać. I nic ci z tych planów nie wyjdzie. Pamiętaj tylko o jednym: nigdy nie wsiadaj po alkoholu za kierownicę, bo zabijesz.
Dlaczego o tym mówię? Kiedyś zabrakło mi odpowiedzialności, teraz więc ją na siebie biorę. Najłatwiej się zamknąć w sobie z czymś takim, nikogo nie dopuścić do siebie, zbudować mur. To spowiedź i pokuta razem wzięta. Ale rozgrzeszenia nie oczekuję. Ja po prostu chcę, żebyście wszyscy jeszcze raz posłuchali: nigdy nie wsiadajcie po alkoholu za kierownicę, bo zabijecie.
______________
Z akt sprawy można się dowiedzieć, że w feralną noc w lipcu 2008 roku Adam bawił się na weselu. Doszło do kłótni, zdenerwował się. Zostawił żonę na przyjęciu, sam wsiadł do auta. Chciał pojechać do domu - mimo że wypił. I mimo że miał do pokonania ponad 200 kilometrów. W połowie drogi, nie zapanował nad kierownicą, zjechał na przeciwległy pas. I zderzył się z jadącym z naprzeciwka samochodem. Na miejscu zginęły trzy osoby, dwie zostały ciężko ranne. Cała piątka była rodziną. Dwójka z nich osierociła małe dzieci. Adamowi nic się nie stało.
Do więzienia trafił przed trzydziestymi urodzinami. Nie chce zdradzić prawdziwego imienia, miejsca zamieszkania, miasta, w którym odsiaduje wyrok. O tym, co się stało, wie jego najbliższa rodzina, przyjaciele. Ci dalsi mogą myśleć, że pracuje gdzieś za granicą, może że rozstał się z żoną i zniknął. Adam nie wie, nie rozmawia z nimi.
Nie wie, kiedy opuści więzienie. Od lat stara się o warunkowe zwolnienie, ze względu na dobre zachowanie. Zgodnie z wyrokiem powinien wyjść na wolność pod koniec 2016 roku.
_______________
Policjanci pokazują oficjalne statystyki: na drogach z roku na rok nieznacznie zmniejsza się ilość wypadków z pijanymi kierowcami. Ci jednak ciągle siadają za kierownicę.
W roku, w którym Adam spowodował wypadek, poza dwoma osobami z którymi spotkał się na drodze, zginęło jeszcze 407 innych, a 4928 zostało rannych. Łącznie doszło wtedy do 3420 wypadków, spowodowanych przez pijanych kierowców.
W ubiegłym roku kierowcy po alkoholu spowodowali 2165 wypadków. Zginęło w nich 288 osób a 2791 zostało rannych.
Od początku 2008 roku pod kołami samochodów pijanych zginęło w sumie w Polsce 2328 osób.
_______________
Dlaczego osoba, która zabiła trzy osoby i ciężko raniła kolejne dwie, mówi: w wypadku zginęło dwóch ludzi. Rozmowa z psychologiem, Anettą Pereświet-Sołtan. Może być tak, że działa tu mechanizm wyparcia, on nie chce tego pamiętać, wykrzywia rzeczywistość. Sto razy powtarzane kłamstwo... Staje się prawdą, tak. Może on już wierzy, że na miejscu zginęły dwie osoby. Ale może chodzi tu o zwyczajną autoprezentację: nie myślimy czy ktoś sprawdzi to co mówimy, chcemy tylko jak najlepiej się zaprezentować. Na zasadzie: przyznaję się, ale umniejszę trochę winy, żeby wyjść lepiej. Mówi: to spowiedź, ale bez rozgrzeszenia. Nie wydaje się odejmować sobie winy. Tak. To kolejna hipoteza: są ludzie, którzy po prostu nie radzą sobie z takim obciążeniem. "Umniejszanie" służy temu, żeby ten ciężar zmniejszyć. Potrafimy zrobić bardzo wiele, żeby chronić swoje zdrowie psychiczne.
Autor: Olga Bierut / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | Dawid Krysztofiński