Profesor Władysław Bartoszewski w bardzo ostrych słowach skrytykował wczoraj grupy ludzi, które zakłócają obchody Powstania Warszawskiego. Jak sam przyznał, po raz pierwszy zastanawiał się, czy przyjść pod pomnik Gloria Victis. Ostatecznie weźmie udział w uroczystościach. O dzisiejszej uroczystości, wspomnieniach sprzed 69 lat i zakłócających obchody opowie w "Faktach po Faktach".
Prof. Władysław Bartoszewski, uczestnik Powstania Warszawskiego i b. minister spraw zagranicznych, powiedział w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską, że w ostatnich latach obchodom rocznic Powstania towarzyszą "manifestacje nieżyczliwości, niechęci". Profesor nawiązał do corocznych uroczystości przed pomnikiem Gloria Victis, które zakłócane są przez okrzyki i buczenie skierowane pod adresem przedstawicieli najwyższych władz.
- To nie jest czyn kryminalny, nie jest czyn karalny, to jest czyn łobuzerski, nikczemny. Nikczemności i łobuzerstwa się nie karze, tylko się potępia, albo się od niego dystansuje - ocenił Bartoszewski. Wyjaśnił, że to była przyczyna, dla której zastanawiał się nad wzięciem udziału w tegorocznych obchodach.
"Motłoch"
W środę w emocjonalnej rozmowie prof. Bartoszewski nazwał zakłócających obchody "motłochem", co wywołało kontrowersje. Profesor ze swoich słów się nie wycofuje.
- Nie ulegam innym poglądom, nie uważam ludzi innych poglądów za motłoch, ale ludzi o pewnych zachowaniach (...) uważam za motłoch - powiedział w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską. - Ale jeżeli to robią na cmentarzu, a są do tego ochrzczeni, to za świętokradztwo.
Całość rozmowy w "Faktach po Faktach" o godz. 19.26
Autor: pk/rs / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24