TAXI i tylko TAXI - przekonują taksówkarze, którzy sprzeciwiają się działalności tzw. przewoźników osób. Ich zdaniem, świadczą oni usługi taksówkowe bez odpowiedniej licencji. - Czym się różnimy? Tak samo prowadzimy działalność gospodarczą - ripostują przewoźnicy.
Taksówkarze protestowali w środę na ulicach Warszawy. Przez dwie godziny jeździli ulicami wokół Kancelarii Premiera, blokując ruch w centrum stolicy. A potem zebrali się przed budynkiem, gdzie urzęduje szef rządu. Przynieśli ze sobą trumnę, która miała symbolizować koniec taxi, jeśli zmienią się przepisy. - Nie podrabiajmy taksówek - wykrzykiwali.
W złożonej w kancelarii premiera petycji taksówkarze domagają się zaprzestania przez Sejm prac nad senackim projektem nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, który m.in. przewiduje zniesienie ograniczeń związanych z wyposażeniem technicznym pojazdów przewoźników (w czerwcu br. pierwsze czytanie projektu ma odbyć się w sejmowej komisji infrastruktury).
Protestują, ale po co?
Przekonują, że przewoźnicy osób świadczą usługi nielegalnie, łamiąc zapisy ustawy o transporcie drogowym. Zgodnie z nią, usługi takie powinny być świadczone tylko okazjonalnie, a przewoźnicy nie mogą umieszczać na swych pojazdach oznaczeń zawierających nazwę przedsiębiorcy i numer telefonu, a na dachu - lamp czy innych urządzeń technicznych.
Tymczasem znaczna ich część - jak przekonują taksówkarze - zatrudniana jest przez te same korporacje, w których jeżdżą licencjonowane taksówki. Ich samochody oznakowane są barwami korporacji, a jedyna różnica w ich zewnętrznym wyglądzie to brak na drzwiach herbu i barw miasta oraz napisu "taxi" na dachu.
- Protestują, bo mają takie prawo. Ale tak na dobrą sprawę, nie wiem dlaczego to robią - komentuje w rozmowie z TVN24 Tomasz Pawłowski, przewoźnik osób. I dodaje: - Czym ja się od nich różnię, tak samo prowadzę działalność gospodarczą. A to, że nie mam żółto-czerwonych pasków i syrenki. To wina miasta.
Ukrywają dochody?
- Zawsze staliśmy na stanowisku, by masowe usługi samochodem osobowym były wykonywane na podstawie licencji taksówkowej - mówi Joanna Tymińska, dyrektor Biura Działalności i Zezwoleń Urzędu Miasta Warszawy.
Do tej pory zdobycie nowej licencji na taksówkę graniczyło z cudem. Aby nowy kierowca mógł założyć na samochód koguta z napisem taxi - inny musiał się takiego koguta pozbyć. Liczba licencji, na które zezwalał samorząd nie zmieniała się, teraz ma być inaczej. - Jest do odbioru ponad tysiąc licencji - przypomina Tymińska.
Zdaniem, korporacji taksówkarskich przewoźnikom wcale nie zależy na robieniu licencji. Powód? - Tajemnicą poliszynela jest, że ukrywają dochody - stwierdza Artur Opolski, szef korporacji ELE TAXI.
Suma, jaką się płaci za przejazd jest różna. Różnica w wyglądzie pojazdów niewielka. Żądania, by egzekwować prawo tak samo w stosunku do przewoźników i taksówkarzy mogą się wydawać słuszne, jednak należy pamiętać, że to ostatecznie pasażer decyduje, z kim chce jechać.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24