Zaczynamy od innej historii.
Starsza pani, pod osiemdziesiątkę, nie mogła już chodzić. Wymagała opieki lekarskiej. Nie miała nikogo bliskiego, bo straciła niedawno męża. Nie miała pieniędzy, więc zalegała z czynszem do gminy, która to zlicytowała jej dom. Kupili go handlarze i zlecili rozpoczęcie eksmisji. Powiedziała wtedy: "weźcie mnie z łóżkiem i wyrzućcie na śmietnik". - To też dziki lokator? - pytam.
- Ściska za serce, prawda? - odpowiada mi Jacek Chejnowski, zajmujący się negocjacjami z nieuczciwymi najemcami. Prowadzi firmę Exmiter i Rejestr Dzikich Lokatorów.
Uspokaja mnie: - Zorganizowałem tej pani miejsce w domu pomocy społecznej, ma stałą opiekę. Całe dnie z nią spędzałem, rozmawialiśmy. Ustawa o ochronie praw lokatora powinna być skierowana do takich osób, do tych, którzy naprawdę potrzebują pomocy.