Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa ws. domniemanego zatajenia przez Jarosława Kaczyńskiego prawdy w oświadczeniach majątkowych z lat 2011-2014 przez nieumieszczenie w nich informacji o danych pozwalających na identyfikację wierzyciela wskazanych tam pożyczek.
Decyzja zapadła wobec braku znamion przestępstwa - powiedział w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. W uzasadnieniu prokurator wskazał, iż oświadczenia majątkowe Kaczyńskiego były zgodne z prawdą, w szczególności wskazane zostały w nim wszystkie zobowiązania pieniężne powyżej 10 tys. zł, ich wysokość oraz okoliczność czy były to pożyczki prywatne, czy bankowe.
Zamieszanie z oświadczeniem
Jak dodał Nowak, ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora zobowiązuje do wskazania w oświadczeniach majątkowych „zobowiązań pieniężnych o wartości powyżej 10 tys. zł, w tym zaciągniętych kredytach i pożyczkach oraz warunkach, na jakich zostały udzielone”. Z przepisu tego nie wynika w sposób jasny obowiązek podawania konkretnych danych wierzyciela - podkreślił Nowak. Dlatego prokurator uznał, iż oświadczenia nie były niezgodne z prawdą, a fakt posiadania zobowiązań, rodzaj zobowiązań i ich wysokość zostały wskazane. W maju tygodnik "Newsweek" napisał, że Kaczyński 2,5 roku temu pożyczył 200 tys. zł - nie wiadomo od kogo, bo prezes PiS odmawiał podania nazwiska wierzyciela. Kaczyński wyjaśniał, że pożyczkę od osoby prywatnej zaciągnął na leczenie matki. Tłumaczył, że nie podał danych osób, od których pożyczał pieniądze, ponieważ osoby te być może nie chcą, żeby inni wiedzieli o tym, że są z nim zaprzyjaźnione.
Autor: nsz/kka / Źródło: PAP