Amerykańskie "nie" dla stałych baz NATO w Polsce to sygnał pogarszającego się wizerunku Polski na Zachodzie - ocenił w "Jeden na jeden" były szef MON Tomasz Siemoniak (PO). - Widać deficyt dialogu z Zachodem - dodał.
NATO nie wybuduje w Polsce stałych baz - oświadczyli podczas międzynarodowej konferencji GLOBSEC niemiecka minister obrony narodowej Ursula von der Leyen oraz wysoki urzędnik amerykańskiego Pentagonu, James Townsend.
To ich odpowiedź na apel szefa polskiego MSZ Witolda Waszczykowskiego, który podczas tej samej konferencji powiedział, że oczekuje w Polsce "obecności, obecności i jeszcze raz obecności" wojsk Sojuszu jako "symbolu gotowości do obrony wschodniej flanki" NATO.
Amerykanie nie będą działali wbrew sojusznikom w UE
- Nie łudźmy się. Stany Zjednoczone bardzo uważnie śledzą sytuację w Polsce i dokładnie wiedzą, co się tutaj dzieje - stwierdził Siemoniak. Dodał, że polskie władze nie uświadamiają sobie, że działania Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej ws. kryzysu konstytucyjnego w Polsce mogą mieć daleko idące skutki polityczne i wpływ na decyzje także NATO.
- To nie jest tak, że Amerykanie będą coś robili dla Polski wbrew europejskim sojusznikom. My musimy mieć dobre relacje i ze Stanami Zjednoczonymi, i z europejskimi najważniejszymi sojusznikami. O to drugie już zupełnie w tej chwili nie dbamy, jak widać. Może poza Wielką Brytanią, ale to jest za mało - stwierdził były szef MON.
"Widać deficyt dialogu z Zachodem"
Zdaniem Siemoniaka, polskie władze nie prowadzą dialogu ze Stanami Zjednoczonymi, Niemcami, Francją, i innymi ważnymi sojusznikami w Sojuszu.
- Wolałbym, żeby nasz prezydent spotykał się z prezydentem amerykańskim bilateralnie, długo i przy stole, czy żeby to ministrowie robili ze swoimi amerykańskimi odpowiednikami. Pouczanie Amerykanów w dyskusji panelowej i publicznej nie jest najlepszą metodą. Tego doświadczył właśnie minister Waszczykowski.
I dodał: - Widać deficyt dialogu z Zachodem.
Bojkot szczytu NATO?
Siemoniak powiedział, że jego zdaniem światowi przywódcy nie zbojkotują szczytu NATO w reakcji na to, co dzieje się teraz w Polsce, ale - jak podkreślił - nie obecność jest najważniejsza, a "liczą się decyzje". - Z samego faktu szczytu nie wynika jeszcze to, że bezpieczeństwo Polski wzrośnie. Liczą się decyzje i długofalowa postawa - ocenił.
Podkreślił, że wszystkie decyzje z poprzednich lat, m.in. baza antyrakietowa, posterunek powietrzny w Łasku, brygada amerykańska w Europie Wschodniej, Korpus Północny-Wschód "brały się z bardzo dobrej pozycji Polski, bardzo dobrych relacji polskich polityków z ich zachodnimi odpowiednikami. - To nie dzieje się za darmo i z niczego - wyjaśnił.
Rosja "nieobliczalnym partnerem"
Siemoniak powiedział, że na Zachodzie cały czas toczy się dyskusja, jak zachowywać się wobec Rosji. Podkreślił, że Moskwa może być "konstruktywnym partnerem" jak przy porozumieniu irańskim i częściowo przy Syrii, ale "czasami zachowuje się jak nieobliczalny partner jak ostatnio na Bałtyku".
Były minister odniósł się w ten sposób do ostatnich incydentów na Morzu Bałtyckim z udziałem rosyjskiego lotnictwa i amerykańskich okrętów. - Ze strony rosyjskiej to jest takie prowokowanie napięcia, budowanie złej atmosfery i też pokazywanie tego, że są skrajnie niezadowoleni z tego, że Stany Zjednoczone są obecne na Bałtyku, co do którego Stany Zjednoczone mają jakieś szczególne zamiary.
Autor: pk/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24