Widać było, że te osoby cieszą się jakimś szczególnym uznaniem prezesa - powiedział w "Faktach po Faktach" senator niezależny i były minister finansów Marek Borowski. Wraz z profesorem Ryszardem Bugajem komentowali ujawnione w środę zarobki najbliższych współpracowniczek prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego.
Narodowy Bank Polski opublikował w środę informację o wysokości wynagrodzeń kadry kierowniczej w 2018 r. Według zestawienia najwyższe średnie miesięczne wynagrodzenie brutto pobierała dyrektor departamentu komunikacji i promocji - 49 563 zł. Funkcję tę od sierpnia 2016 r. sprawuje Martyna Wojciechowska. Średnie zarobki szefowej gabinetu prezesa, którą w ubiegłym roku była Kamila Sukiennik, wyniosły 42 760 zł.
"Widać było, że cieszą się jakimś szczególnym uznaniem prezesa"
Senator Marek Borowski powiedział w "Faktach po Faktach", że takie zarobki robią wrażenie. Jego zdaniem od początku było wiadomo, iż problem z dwiema bliskimi współpracowniczkami prezesa NBP Adama Glapińskiego polegał na tym, że - jak donosiły media - "zarabiają znacznie więcej niż pozostali dyrektorzy departamentów, którzy charakteryzują się wysokimi kompetencjami".
Ocenił, że w przypadku komórek kierowanych przez Wojciechowską i Sukiennik mamy do czynienia z departamentami "drugoplanowymi". - Widać było, że te osoby cieszą się jakimś szczególnym uznaniem prezesa - dodał.
"Będzie milczał w 13 językach"
Borowski ocenił, że prezes Glapiński przyjął "fatalną linię obrony" w sprawie zarobków NBP, czyli "kpiny, żarty, ironię, złośliwości".
- Podejrzewam, że teraz będzie milczał w 13 językach i się nie będzie wypowiadał na ten temat - powiedział senator. Borowski przypomniał, że prezes banku centralnego będzie musiał doprowadzić pensje kadry kierowniczej do wysokości wynikającej z ustawy dotyczącej jawności wynagrodzeń NBP, czyli maksimum 60 procent własnej. - Chyba że własną podwyższy - dodał.
- Jak zwykle, rykoszetem cios otrzymają inni, na przykład dyrektorzy najważniejszych departamentów, tych, które zajmują się ryzykiem, prognozowaniem inflacji, analizami. To są ludzie o bardzo wysokich kompetencjach - uznał Borowski.
- Z Prawem i Sprawiedliwością to jest tak, że jak Kowal zawinił, to Cygana powiesili - stwierdził.
"NBP nie przypomina w niczym banku komercyjnego"
Profesor Ryszard Bugaj powiedział, że w przeszłości był zatrudniony na pół etatu jako doradca prezesa NBP Sławomira Skrzypka. - Wtedy miałem wynagrodzenie brutto trochę przekraczające sześć tysięcy (...). Kiedyś się dokonała prawdopodobnie ta ekspansja wynagrodzeń. Nie wiem kiedy. Czy dokonała się za czasów Marka Belki, czy dopiero potem, za czasów Adama Glapińskiego - dodał.
Na uwagę, że padają argumenty, iż pieniądze w NBP nie są pieniędzmi podatnika, zaoponował. - Są. Narodowy Bank Polski nie przypomina w niczym banku komercyjnego - podkreślił.
- On nie jest od tego, żeby tłuc zysk. Co więcej, zysk Narodowego Banku Polskiego jest w 90 procentach wpłacany do budżetu. Jeżeli są koszty wyższe, to zysk jest niższy odpowiednio. Więc to są właściwie pieniądze budżetowe - tłumaczył.
"PiS wchodzi na ścieżkę populizmu"
Goście "Faktów po Faktach" skomentowali także nowe obietnice PiS. Podczas konwencji partia zapowiedziała m.in. wprowadzenie od 1 lipca 500 plus od pierwszego dziecka; wypłacanie od maja dodatkowej "trzynastki" w postaci najniższej emerytury - 1100 zł - dla każdego emeryta, co może zostać przedłużone na kolejne lata; zniesienie podatku PIT dla pracowników do 26. roku życia oraz obniżenie kosztów pracy przez co najmniej dwukrotne podniesienie kosztów uzyskania przychodu i obniżenie PIT-u dla wszystkich osób pracujących. - Moim zdaniem w tej chwili - bo nie w pierwotnym programie 500 plus - Prawo i Sprawiedliwość wchodzi na ścieżkę populizmu. I to zdecydowanie. Tym bardziej że trzeba pamiętać o kontekście. Trzeba przyjąć, że nie można budować hipotezy szybko rosnących dochodów sektora finansów publicznych. One będą rosły, ale będą rosły wolniej niż dotychczas - ocenił prof. Bugaj. - Problem polega na tym, że konkurencja chce tego samego - dodał. Przypomniał, że Platforma Obywatelska złożyła projekt ustawy w sprawie 500 plus na pierwsze dziecko. Marek Borowski ocenił, że "populizm w ciągu ostatnich trzech lat był bardzo bujny" i wyraźnie było widać, że PiS kierował swoje "czasami prezenty, czasami reformy finansowe pod adresem takich grup, które były mu potrzebne w wyborach". - Dzisiaj są naprawdę duże potrzeby, jeżeli chodzi o kwestie edukacji, nauczycieli, służby zdrowia, która miała być dofinansowana (…). Mamy naukę, naukowców, uniwersytety, mamy niepełnosprawnych, dla których nie ma podobno pieniędzy. Jest szereg problemów, nie tylko społecznych. Od tego, jaka jest edukacja, jakie są uniwersytety, jaka jest służba zdrowia, zależy jednak kondycja społeczeństwa jako całości. Na to nie ma pieniędzy, ponieważ tutaj nie bardzo się to wygra wyborczo - podkreślił senator.
Autor: js//rzw//kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24