Nie ustawą, a rozporządzeniem otworzono drogę do podwyżek dla urzędników i pracowników kancelarii premiera. Nawet o 100 procent. To "koryto+" - komentują sprawę politycy Kukiz'15. Materiał "Faktów" TVN.
Szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Beata Kempa zanim jeszcze wyjechała na urlop zdecydowała, że pracownicy kancelarii powinni zarabiać więcej. Przygotowała rozporządzenie, w którym informuje, że wynagrodzenia sekretarzy (1330-1940 zł) i asystentów (1800-3100 zł) nie przystają dziś do rzeczywistości; są poniżej płacy minimalnej. Stąd potrzebny jest ich wzrost do przedziału 2000- 5060 zł brutto w przypadku sekretarzy i 2500-6560 zł w przypadku asystentów.
Decyzję szefowej kancelarii premier Beaty Szydło najostrzej krytykują posłowie Kukiz'15. Ich nie przekonuje tłumaczenie, że rozporządzenia wynagrodzeń szefowie kancelarii nie zmieniali od 17 lat.
- To koryto+ - mówi Piotr Apel z Kukiz'15. - Tutaj podwyżki mają sięgać 100 proc., czyli zamiast szukać obniżenia kosztów prac, obniżenia kosztów zatrudnienia, szuka się łatwej drogi do tego, by dać swoim znajomym zarobić więcej - dodaje.
Rozporządzenie nie oznacza automatycznych podwyżek, ale otwiera drogę do zmiany umów sekretarzom i asystentom pracującym u boku premiera, wicepremierów, ministrów i dyrektorów kancelarii.
"Kwestia nie powinna budzić aż takich emocji"
Politycy PiS-u, którzy jak - Jacek Sasin - o pomyśle wcześniej nie słyszeli, przyznają jednak, że wzrost pensji jest potrzebny.
- Jeśli chcemy profesjonalnego otoczenia premiera, tam, gdzie zapadają najważniejsze decyzje w państwie, to myślę, że kwestia wynagrodzenia niewielkiej przecież grupy osób nie powinna budzić aż takich emocji - mówi poseł PiS Jacek Sasin.
Adam Szejnfeld z PO zwraca uwagę, że zarzut nie dotyczy podwyżek, tylko uczciwości. Platforma przypomina, że to PiS w czasach opozycji grzmiał, gdy tylko podejmowano próbę dyskusji o podwyżkach, czy premiach w administracji rządowej. - To jest kpina z narodu. Kpina z wyborców, także własnych - dodaje Szejnfeld.
- To fatalna decyzja, dlatego, że dotyczy tylko wybranej kategorii urzędników państwowych w określonej strukturze. Generalnie powinien być w Polsce przegląd zarobków w administracji publicznej - uważa z kolei Adam Struzik, marszałek Mazowsza (PSL).
Wycofane projekty
Tuż przed sejmowymi wakacjami PiS chciał podwyższyć pensje premierowi, ministrom, urzędnikom i sobie, czyli posłom. Najpierw po interwencji prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z listy wykreślili parlamentarzystów. Potem po gigantycznej fali krytyki pomysł ostatecznie trafił do kosza.
Kancelaria premiera utrzymuje, że w tym przypadku nie chodzi o podwyżki, tylko o zmianę zaszeregowania stawek i zmiany nie spowodują skutków dla budżetu.
Autor: js/kk / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN