Portal OKO.press dotarł do nagrań z policyjnych radiostacji realizowanych podczas manifestacji antyrządowych z lipca 2017 roku. Policja twierdzi, że działała zgodnie z prawem, a opozycja widzi winę po stronie rządzących. - To jest obława - komentował Paweł Kasprzak z Obywateli RP. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Inwigilacja obywateli to główny zarzut wobec funkcjonariuszy policji po nagraniach, z których wynikało, że policja śledziła poszczególnych demonstrantów.
- Z całą pewnością zasady policyjnego działania wobec organizatorów i uczestników manifestacji zostały przekroczone - ocenił Piotr Niemczyk, ekspert do spraw bezpieczeństwa i były funkcjonariusz Urzędu Ochrony Państwa.
"Samochody obserwacyjne pod domami"
Portal OKO.press dotarł do ponad 1300 nagrań z policyjnych radiostacji z 21 i 22 lipca 2017 roku. To wtedy na warszawskich ulicach odbywały się protesty przeciwko sądowym ustawom Prawa i Sprawiedliwości. Według portalu każdego dnia w akcji brało udział kilkudziesięciu funkcjonariuszy.
OKO.press podał przykład z 21 lipca, kiedy w operację miało być zaangażowanych ponad 80 osób. - To jest obława. Mamy telefony zhakowane, podsłuchiwane bez przerwy, samochody obserwacyjne nierzadko pod domami. To jakieś absurdalne zupełnie historie - komentował Paweł Kasprzak z Obywateli RP.
"Inwigilacja to naruszenie prywatności"
Jak donosi OKO.press, między innymi członkowie ruchu Obywatele RP mieli znajdować się w zainteresowaniu policji niemal bez przerwy. - A nie spróbujesz posłuchać, co oni tam mówią? - zwrócił się jeden z nagranych funkcjonariuszy do drugiego, obserwującego grupę obywateli. - Zwróciłeś uwagę na pana Jakrzewskiego? - słychać rozmowę na kolejnym nagraniu. - No zwróciłem. A coś więcej trzeba? - dopytywał policjant w odpowiedzi. - Jest w naszym zainteresowaniu. Gdzie poszedł? - odparł pierwszy. - Zaraz, poczekaj. W kierunku Trzech Krzyży idzie, Wiejską - poinformował policjant.
- Inwigilacja osób, które nie są podejrzane o coś, tylko mogą potencjalnie być podejrzane, to jest nic innego, jak naruszanie naszej prywatności - komentowała Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca Nowoczesnej.
Zdaniem policji działania przebiegały zgodnie z prawem. "(…) zachowanie policjantów było oceniane przez prokuraturę oraz sąd właściwy dla dzielnicy Warszawa Śródmieście i organy te nie miały wątpliwości, że nasze działania związane były z zabezpieczeniem zgromadzeń publicznych i ochroną osób znajdujących się w centrum zdarzeń" - przekazał w komunikacie Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji.
"Cały czas spychane pod dywan"
- Żadna władza nie będzie chciała pokazać, jak bardzo inwigilowała i jak bardzo podsłuchiwała - komentował Ryszard Petru z koła poselskiego Liberalno-Społeczni. Zdaniem opozycji, to właśnie po stronie rządzących leży polityczna odpowiedzialność za opublikowane nagrania.
- Zawsze komendant głównej policji jest odpowiedzialny za działania policji. Natomiast jego zwierzchnikiem i polityczną odpowiedzialność zawsze ma minister spraw wewnętrznych i administracji. W tej sytuacji to jest Mariusz Błaszczak i to on powinien dać pełną informację - ocenił Grzegorz Schetyna, przewodniczący Platformy Obywatelskiej.
- To jest cały czas spychane pod dywan, że nie ma przekonania do rozstrzygnięcia, do ujawnienia tych spraw i do wyjaśnienia. Dlatego będziemy konsekwentnie domagać się pełnego ujawnienia wszystkich taśm i pokazania, kto podejmował w tych kwestiach decyzje - podkreślił lider PO.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24