- Może być niestety jeszcze gorzej. Ja nie mogę w tej sytuacji dać gwarancji, że nie nastąpią jeszcze jakieś reakcje. Białoruś traktuje swoich obywateli w sposób, w jaki robią to dyktatury - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński, odnosząc się do żądania opuszczenia Białorusi przez ambasadorów Polski i UE. Dodał, że reakcja polskiego rządu i UE była słuszna, ale tylko ta "wczorajsza". - Jest pytanie, co było przedtem - ocenił Kaczyński.
- Jest pytanie po co było iść tam z inicjatywami, które tylko zwiększały pewność siebie Łukaszenki i z góry można było powiedzieć, że nie mają szans - pytał Kaczyński. I wspominał czasy swojego rządu: - Zawsze od czasu do czasu należy wysondować czy nie są możliwe jakieś zmiany. Myśmy takie przedsięwzięcia robili, ale one były robione bardzo po cichu. Kiedy się okazywało, że nie ma żadnych szans, to sprawa się na tym kończyła - ocenił prezes PiS.
Jego zdaniem "tutaj rozpoczęto ofensywę publiczną, z wciąganiem do tego UE i efekty były takie, że Łukaszenko poczuł się mocniejszy".
Dalej twardo
Zdaniem byłego premier nadal trzeba uprawiać twardą politykę. - Trzeba dążyć do tego, żeby sankcje były jeszcze ostrzejsze i bardziej zdecydowane. Być może zupełnie skrajne, bo mamy obowiązek naszych obywateli bronić - powiedział Kaczyński. Dopytywany, o jakie konkretnie sankcje mu chodzi zapewnił, że "nie ma na myśli wojny, tylko różnego rodzaju blokady". - Ale miejmy nadzieję, że to obecne napinanie mięśni przez Łukaszenkę jest tylko demonstracją jego złości, że tym razem go trafiono - podkreślił.
Ostra reakcja
Po rozszerzeniu przez Unię Europejską sankcji wizowych wobec Mińska władze Białorusi zwróciły się we wtorek do ambasadorów UE i Polski, aby opuścili ten kraj i udali się na konsultacje. Wezwały też swoich ambasadorów w Brukseli i Warszawie na konsultacje do Mińska. Unia zareagowała, ogłaszając, że w geście solidarności ambasadorzy państw członkowskich UE w Mińsku zostaną wycofani na konsultacje do swych stolic.
Wcześniej tego dnia ministrowie ds. europejskich państw UE formalnie zatwierdzili sankcje w postaci zakazu wizowego oraz zamrożenia aktywów wobec 21 kolejnych przedstawicieli reżimu białoruskiego. Tym samym unijna "czarna lista" liczy już 231 przedstawicieli białoruskiego reżimu i może się wydłużyć, bo na marzec UE zapowiedziała debatę o sankcjach wobec biznesmenów finansujących reżim prezydenta Alaksandra Łukaszenki i ciągnących z tego korzyści.
Raz miękko, raz twardo
Ostatnim przejawem "miękkiego" kursu Europy wobec Białorusi były odwiedziny, jakie w tym kraju złożyli - przed wyborami prezydenckimi na Białorusi w 2010 r. - ministrowie spraw zagranicznych Polski - Radosław Sikorski oraz Niemiec - Guido Westewelle. Politycy liczyli na demokratyzację reżimu. Łukaszenka przyjął delegację, ale podczas wyborów doszło do zamieszek i starć z opozycją. Użyto siły.
Po tych wydarzeniach od początku 2011 r. Europa zaczęła stosować sankcje wobec reżimu. Wysokim przedstawicielom władz oraz pracownikom aparatu bezpieczeństwa wydawano zakaz wjazdu na teren UE. W odpowiedzi we wrześniu Białoruś zbojkotowała szczyt Partnerstwa Wschodniego w Warszawie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24