Homoseksualność nie jest zaburzeniem ani chorobą. Dlatego osoby z orientacją homoseksualną nie powinny być kierowane na leczenie wiążące się ze zmianą orientacji - pisze resort zdrowia w odpowiedzi na interpelację posłanki Krystyny Pawłowicz z PiS.
Pawłowicz w marcu zwróciła się do ministra zdrowia z pytaniem, "czy nie uważa, że działania rządu, a zwłaszcza premiera, zamiast usilnego popierania projektów ustaw przewidujących różne udogodnienia dla osób homoseksualnych, utrwalających w istocie cierpienia, zwłaszcza tych, którzy chcieliby powrotu do normalnego życia, winny pójść w kierunku wspierania działań umożliwiających osobom z problemem homoseksualizmu podjęcie właściwej terapii?". Posłanka PiS pytała również, czy państwowe jednostki służby zdrowia prowadzą jakieś konkretne formy pomocy i terapii dla osób homoseksualnych, czy zajmują się problemami tych osób i w jaki sposób. - Idąc tokiem rozumowania pani poseł, równie dobrze moglibyśmy homofobię uznać za chorobę. Ale nikt z nas nie wpadłby na pomysł, aby ją leczyć, zwłaszcza, że w przypadku pani Pawłowicz mogłoby to być nieskuteczne - stwierdził minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
"To nie zaburzenie"
W odpowiedzi na interpelację przesłaną w środę do Sejmu resort zdrowia podkreślił, że "w oparciu o wiedzę naukową homoseksualność nie jest zaburzeniem ani chorobą", a "homoseksualizm to jedna z orientacji seksualnych i określana jest jako trwałe zaangażowanie seksualne i psychoemocjonalne".
Resort przypomniał, że w 1973 r. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne wykreśliło homoseksualizm z listy zaburzeń psychicznych, a rozpoznanie homo- i biseksualizmu zostało usunięte także z klasyfikacji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). "Ponadto zgodnie z aktualną wiedzą medyczną, osoby z orientacją homoseksualną nie powinny być traktowane jako zaburzone lub chore z powodu orientacji i nie powinny być kierowane z tego powodu na leczenie wiążące się ze zmianą orientacji" - czytamy w odpowiedzi. Ministerstwo zwróciło uwagę, że w 1993 r. amerykański Komitet Nadużyć w Psychiatrii (Committee on Abuse and Misuse of Psychiatry in the United States) stwierdził, że "terapia reparatywna (tzn. zmieniająca orientację) jest nieetycznym nadużyciem psychiatrii, któremu należą się sankcje ze strony środowiska profesjonalistów".
MZ poinformowało, że także "prof. Robert Spitzer (Uniwersytet Columbia w Nowym Jorku), jeden z głównych kreatorów klasyfikacji zaburzeń psychicznych po wielu latach stosowania tego typu leczenia w 2012 r. uznał je za nierzetelne i nietrafne".
Mogą liczyć na pomoc
Jednocześnie resort zapewnił, że osoby z orientacją homoseksualną, mające problemy z brakiem jej akceptacji przez otoczenie, nie akceptujące u siebie tej orientacji, z różnych przyczyn, mają możliwość otrzymania profesjonalnej pomocy w formie poradnictwa lub psychoterapii np. seksuologów, psychiatrów, psychoterapeutów w podmiotach leczniczych. "Udzielana im pomoc ma na celu afirmację własnej orientacji czy neutralizację lęków. Osoby z orientacją homoseksualną, które jej nie akceptują, z motywów światopoglądowych, również mają możliwość uzyskania pomocy w rozwiązaniu problemów np. w dostosowaniu się do wyboru życia bez homoseksualnej aktywności. Nie proponuje się im jednak terapii reparatywnej z wyżej wymienionych przyczyn" - czytamy w odpowiedzi na interpelację. Resort wskazał ponadto, że konsultant krajowy w dziedzinie seksuologii organizuje szkolenia terapeutów i promuje programy prozdrowotne zgodnie z zaleceniami WHO oraz światowych towarzystw seksuologicznych.
O relacjach homo w Sejmie
Podczas styczniowej debaty w Sejmie nad projektami w sprawie związków partnerskich Pawłowicz mówiła m.in., że "w relacjach homo nie ma żadnego pożycia, jest najwyżej jałowe użycie drugiego człowieka, traktowanego jak przedmiot".
Podkreślała, że proponowane związki mają cel "czysto hedonistyczny, autodestrukcyjny dla człowieka, partnera, członków jego rodziny".
Autor: MAC/k / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24