Leszek Miller jako kolejny polityk zgodził się na przyznanie mu ochrony BOR. - Nie dyskutuję ze służbami, które mają czujność nad naszym bezpieczeństwem - powiedział były premier w RMF FM. Podkreśla jednak, że się nie boi, bo jego zdaniem strach o własne bezpieczeństwo, to w dużej części wynik psychopatii.
W rozmowie z RMF FM Miller podkreśla, że "lista" Ryszarda C. nie zrobiła na nim wielkiego wrażenia. W czwartek prokuratura poinformowała, że przy zatrzymanym pod zrzutem zabójstwa i usiłowania zabójstwa mężczyźnie znaleziono "oświadczenie", na którym znajdowały się nazwiska polityków.
Wczoraj informowaliśmy, że wymienionym w oświadczeniu osobom BOR zaproponował ochronę. Zgodzili się na nią Jacek Kurski i Stefan Niesiołowski. Ochronę miał dostać również Grzegorz Napieralski, Zbigniew Ziobro i Leszek Miller.
- Szef BOR-u powiedział mi, że z informacji stosownych służb wynika, że mogę czuć się zagrożony, i że jest decyzja, żeby objąć mnie ochroną. Nie będę protestował - powiedział były premier. - Wiem, że jeżeli ci ludzie coś mówią, to jest coś na rzeczy - dodał.
Miller przyznał, że zdarzyło mu się otrzymywać listy z pogróżkami, ale nie traktował ich poważnie.
"Wizyta prezydenta jak z filmu"
Były premier uważa też, że w sporze pomiędzy PO i PiS więcej winy jest jednak po stronie PiS-u, który od razu po katastrofie smoleńskiej zarzucił, że był to zamach, w którym uczestniczył sam premier. - To jest niedopuszczalne - stwierdził Miller. Ale zdaje sobie sprawę, że w demokracji chodzi o spór i nie należy liczyć na to, że politycy różnych opcji będą rzucać się sobie w ramiona.
Miller skomentował też dzisiejszą niespodziewaną wizytę prezydenta, premiera i marszałka Sejmu pod łódzkim biurem PiS, gdzie doszło do ataku. Politycy złożyli tam kwiaty, a Bronisław Komorowski wystąpił z krótkim oświadczeniem. - To trochę taka sytuacja z filmu sensacyjnego czy z jakiegoś zaskoczenia - ocenił Miller. Według niego, lepiej byłoby najpierw umówić się z gospodarzami tego lokalu.
Źródło: RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24