- Ten list musi doprowadzić do refleksji, która rozpocznie zmiany, których ukoronowaniem będzie premierostwo Jarosława Kaczyńskiego w 2011 r., a PiS wróci do władzy odsuwając PO - mówi europoseł PiS Marek Migalski w wywiadzie dla portalu onet.pl. Migalski chce, by list zapoczątkował merytoryczną dyskusję, czy PiS idzie ku zwycięstwu, czy ku zatraceniu.
W obszernym wywiadzie, jakiego Migalski udzielił portalowi onet.pl, europoseł PiS mówi przede wszystkim o tym, że chce zwycięstwa PiS w przyszłych wyborach. I wszystkie jego działania - w tym także list do prezesa J. Kaczyńskiego, opublikowany na blogu polityka, zmierzają w tym kierunku. W liście Migalski obarczył prezesa PiS winą za niskie notowania partii i skrytykował wyborczą strategię PiS.
- Jedyną siłą, która może pokonać PO i odsunąć od władzy tych gnuśnych, niekompetentnych, leniwych nieudaczników, którzy przez trzy lata zrobili to, co dobry rząd byłby w stanie zrobić przez trzy miesiące, jest PiS. Tylko PiS może zakończyć te złe rządy Donalda Tuska i stąd mój list otwarty do Jarosława Kaczyńskiego, właśnie po to, żeby PiS w następnych wyborach był partią zwycięską - mówi onetowi Migalski.
"Rząd - nierząd"
Jego zdaniem, prezydentura Bronisława Komorowskiego zapowiada się jak najgorzej, bo prezydent otacza się nieodpowiednimi ludźmi, a urzędowanie zaczął od rozpętania sporu o krzyż przed Pałacem Prezydenckim. Prezydent według europosła nie chce też kontynuować polityki wschodniej, którą prowadził Lech Kaczyński. Podobnie krytycznie Migalski ocenia rząd. - To jest "bez rząd", a nawet "nierząd" - twierdzi, zarzucając Donaldowi Tuskowi lenistwo i brak zdecydowanych działań.
Ale, niestety, Migalski nie może dyskutować z sondażami, które wciąż dają duże poparcie PO, a dość niskie PiS. - Niestety oba te fakty są dla mnie smutną prawdą - przyznaje europoseł i podaje powody: jego zdaniem PO ma po pierwsze znakomitych specjalistów od PR-u, za których płaci grube pieniądze (z kieszeni podatników), a po drugie winę ponosi samo PiS, które nie potrafi odzyskać zaufania społecznego. - Ale o tym wolę na razie więcej nie mówić, tylko odsyłam do swojego bloga - mówi.
"List to nie jest wyraz frustracji"
Blog Migalskiemu przynosi jednak ostatnio niemało kłopotów. Po jego liście, jak sam przyznaje, "kilku nadgorliwców wyskoczyło jak Filip z konopi, a jeden nadgorliwiec ogłosił nawet, że to jest już jego koniec w PiS". - Coś się chyba chłopcu pomyliło i chyba uznał, że to on jest emanacją partii. Drugi lizus z PiS (...) wyskoczył i na wyprzódki zaczął pokazywać jakim on jest wiernym synem partii i zaczął mnie atakować - zauważa europoseł.
Tymczasem list, jak zaznacza, nie jest wyrazem jego frustracji, tylko tego, czy obecna strategia przynosi zyski czy straty. - Chodzi o to, żeby PiS wygrało następne wybory. Ten list musi doprowadzić do refleksji, która rozpocznie zmiany, których ukoronowaniem będzie premierostwo Jarosława Kaczyńskiego w 2011 r., a PiS wróci do władzy odsuwając PO - podkreśla Migalski.
Polityk ma nadzieję, że list zapoczątkował w partii poważną merytoryczną dyskusję, czy PiS idzie ku zwycięstwu, czy ku zatraceniu. - Oczywiście ci, którzy uważają, że jest super, nie będą chcieli podjąć dyskusji o zmianie kierunku, w którym podąża PiS. Ale przecież widać gołym okiem, że w PiS wcale nie jest super - zaznacza Migalski.
Źródło: Onet.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24