Zbigniew H., który przyznał się do zabicia 9-latki koło Calais we Francji, był skazany prawomocnym wyrokiem przez polski sąd. Jak to się stało, że wciąż przebywał na wolności i mimo zakazu wjazdu na terytorium Francji przekroczył granicę?
38-letni Zbigniew H. został 14 listopada 2014 r. skazany w Polsce prawomocnym wyrokiem za włamania i usiłowanie włamania. Ponieważ miał już przeszłość kryminalną, sąd skazał go na rok bezwzględnego więzienia.
Od wyroku mężczyzna się odwołał, jednak decyzja sądu została utrzymana w mocy 27 marca 2015 r. przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Mężczyzna nie został jednak od razu osadzony w więzieniu i wyjechał z kraju.
W środę, niedaleko Calais na północy Francji porwał z placu zabaw 9-letnią dziewczynkę. Wepchnął ją do swojego samochodu i odjechał. Dwie godziny później policja odnalazła ciało dziewczynki. Prawdopodobnie została zgwałcona i uduszona.
Gdyby mężczyzna - zgodnie z decyzją sądu - trafił do więzienia, do zbrodni by nie doszło. Dlaczego Zbigniew H. był jednak na wolności?
W oczekiwaniu na karę
Jak tłumaczył na antenie TVN24 mec. Łukasz Chojniak, zazwyczaj dzieje się tak dlatego, że po prawomocnym wyroku akta skazanego muszą wrócić do sądu pierwszej instancji. Dopiero wtedy można wszcząć postępowanie wykonawcze. Skazany jest wówczas wzywany do zakładu karnego. Stawia się sam, bądź jest do niego doprowadzany.
- To nie jest tak, że od razu z sali sądowej ta osoba trafia do zakładu karnego - tłumaczył mec. Chojniak.
Czas, w jakim to następuje, jest bardzo różny. Zależy m.in. od tego, w którym miejscu skazany ma wykonywać karę. Średnio - jak mówił mecenas - to 1,5-2 miesiące.
Dodała, że takie sytuacje są codziennością. Wielu skazanych w tym czasie występuje też o odroczenie wykonania kary, co jest dopuszczalne przez prawo.
Rozwiązanie?
Rozwiązaniem byłoby - jak mówił adwokat - tymczasowe aresztowanie sądzonego do czasu zakończenia postępowania w jego sprawie.
Gdy zapada wyrok, osoba taka od razu trafiłaby za kratki. Okres tymczasowego aresztowania zalicza się następnie na poczet kary.
Mec. Chojniak zaznaczył jednak, że taka procedura jest mało realna i niepotrzebna.
- Nie można zakładać, że tymczasowe aresztowanie będzie stosowane do wszystkich przypadków, bo ono jest środkiem zapobiegawczym stosowanym tylko w ostateczności - mówił.
Jak podkreślił, nie można też zakładać i nie da się przewidzieć, że ktoś w czasie, gdy czeka na wykonanie kary, popełni przestępstwo.
Chojniak tłumaczył, że skazany czekający na odsiadkę nie musi też być pod żadnym nadzorem. Prawo nie przewiduje też, by np. obowiązkowo zgłaszał się na policję.
- Gdyby przyjmować, że do każdego skazanego trzeba dać "kuratora", kogoś, kto by nadzorował taką osobę, to ten system byłby całkowicie nieefektywny - mówił adwokat. - Jeżeli ktoś chce popełnić przestępstwo, ma to zakodowane w głowie, a nie zdradza symptomów na zewnątrz, to zgłaszanie się na policję też go nie powstrzyma - dodał.
Zakaz wjazdu do Francji
W 2010 roku we Francji Zbigniewa H. skazano na sześć lat więzienia za brutalną napaść na 78-letnią mieszkankę Calais, Micheline T. Polak przyłożył wówczas staruszce nóż do gardła i żądał pieniędzy. Wyrok mężczyzna odbywał w Polsce. Francuski sąd zakazał mu też wtedy wjazdu na terytorium Francji.
Jeden z lokalnych francuskich portali podał, że teraz mężczyzna przyjechał do Francji na maksymalnie kilkanaście godzin przed porwaniem i zabiciem 9-latki.
Chojniak zwrócił uwagę, że dzięki strefie Schengen można swobodnie wjechać na terytorium innego kraju. Dlatego - jak mówił - orzeczenie francuskiego sądu było nieskuteczne i niepotrzebne, gdyż trudno to wyegzekwować.
Autor: db//gak / Źródło: tvn24