Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie rzekomych obietnic składanych przez pracownika gabinetu politycznego ministra obrony narodowej. Bartłomiej Misiewicz miał proponować radnym PO posady w zamian za korzystne dla PiS głosowanie. Antoni Macierewicz wyraził zadowolenie z faktu, że śledztwo zostało wszczęte, i wiarę w to, że jeden z jego najbliższych współpracowników zostanie oczyszczony z zarzutów.
Śledztwo zostało wszczęte po zawiadomieniu złożonym przez dwóch posłów PO - Cezarego Tomczyka i Jana Grabca - w związku z artykułem, jaki ukazał się w "Newsweeku".
- Decyzja miała ścisły związek z najpierw pisemnym, a potem odebranym do protokołu zawiadomieniem o przestępstwie, które złożyło dwóch posłów na sejm RP - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim Sławomir Mamrot. Jak dodał, posłowie zostali przesłuchani oraz odebrano od nich zawiadomienia o przestępstwie. - Stwierdzili, że swoją wiedzę o ewentualnym czynie zaczerpnęli z publikacji w jednym z tygodników społeczno-politycznych - dodał.
Zatrudnienie w zamian za głosowanie?
Bartłomiej Misiewicz miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS. - Przestępstwo to miało polegać na tym, że pracownik gabinetu politycznego ministra obrony narodowej miał obiecywać udzielenie korzyści majątkowej lub osobistej radnym miasta Bełchatowa, co miało polegać na ich ewentualnym zatrudnieniu w jednej ze spółek w zamian za głosowanie zgodnie z sugestią w czasie wyborów na wicestarostę bełchatowskiego - poinformował rzecznik.
Jak powiedział Mamrot, śledztwo prowadzone jest ws. obietnic składanych przez pracownika gabinetu politycznego ministra obrony narodowej. Przestępstwo to zagrożone jest karą pozbawienia wolności do ośmiu lat - dodał. Rzecznik zwrócił uwagę, że obecnie wykonywane są czynności procesowe, przesłuchania świadków. Pytany, czy śledczy planują przesłuchanie Misiewicza, odpowiedział, że na tym etapie śledztwa trudno powiedzieć.
Posłowie PiS "gwarantują": tak nie było
Tuż po ujawnieniu sprawy wypowiedzieli się o niej posłowie PiS Anna Milczanowska i Dariusz Kubiak, którzy - jak mówią - byli obecni podczas spotkań w Bełchatowie. Według nich nikt nie proponował radnym PO pracy za głosy w radzie powiatu. - Byliśmy tam i gwarantujemy: nic takiego nie miało miejsca - oświadczyli.
We wrześniu w związku z tym artykułem Misiewicz poprosił ministra Antoniego Macierewicza o zawieszenie w funkcjach w MON. Zapowiedział też kroki prawne przeciw "Newsweekowi" za "nieprawdziwy i szkalujący artykuł". Szef MON przychylił się do stanowiska Misiewicza i zawiesił go w czynnościach. Kilka tygodni później informował, że Misiewicz nadal jest zawieszony w funkcjach rzecznika MON i szefa gabinetu, ale nigdy nie przestał pracować w gabinecie politycznym, m.in. przygotowuje analizy "dezinformacji medialnej wymierzonej w bezpieczeństwo państwa".
Zadowolony Macierewicz
"Wyrażam zadowolenie, że zostało podjęte śledztwo prokuratorskie, które, jak jestem przekonany, wykaże nieprawdziwość medialnych oskarżeń i próbę zorganizowania politycznej nagonki na Prawo i Sprawiedliwość oraz na pana dyrektora Bartłomieja Misiewicza" - skomentował w oświadczeniu szef MON Antoni Macierewicz.
"Jestem przekonany, że takie bezprawne działania opozycji powinny być ścigane z mocy prawa i dobrze się stało, że Bartłomiej Misiewicz postanowił podjąć kroki prawne wobec posłów Platformy Obywatelskiej, którzy świetnie wiedząc, że nie doszło do popełnienia żadnego przestępstwa, szkalują jego dobre imię" - dodał minister.
Dwa śledztwa w sprawie Misiewicza
Śledztwo w Piotrkowie Trybunalskim jest drugim postępowaniem, w którym pojawia się osoba Misiewicza.
Na początku września Misiewicz został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która podlega MON. Krótko po ujawnieniu tej informacji media podały, że zrezygnował on z członkostwa w radzie nadzorczej innej spółki - Energa Ostrołęka. Niebawem po tym zrezygnował także z zasiadania w RN PGZ. Stało się to po publikacjach mówiących, że Misiewicz nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych i nie ma także ukończonych studiów wyższych. Publikacje zaowocowały doniesieniem do prokuratury wysłanym przez PO.
W warszawskiej prokuraturze okręgowej trwa postępowanie sprawdzające po tym zawiadomieniu. Postępowanie takie poprzedza decyzję, czy wszcząć śledztwo w danej sprawie, czy odmówić tego. Jak powiedział w czwartek rzecznik tej prokuratury Michał Dziekoński, nadal trwa postępowanie sprawdzające.
Misiewicz, członek PiS, pełnomocnik tej partii w Piotrkowie Trybunalskim i członek Krajowej Komisji Rewizyjnej, startował w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych. Karierę rozpoczynał jako asystent Antoniego Macierewicza.
Autor: KB//rzw / Źródło: TVN24, PAP