Od pomnika Umschlagplatz do domu dziecka, w którym pracował Janusz Korczak, wiodła trasa niedzielnego Marszu Pamięci upamiętniającego 70. rocznicę likwidacji warszawskiego getta. - To marsz życia, a nie śmierci - mówił rzecznik praw dziecka Marek Michalak. Akcja rozpoczęła się 22 lipca 1942 r. W jej wyniku w obozie zagłady w Treblince zamordowano ponad 250 tys. Żydów.
Marsz wyruszył sprzed pomnika Umschlagplatz przy ul. Stawki i szedł ulicami: Karmelicką, Dzielną, Smoczą, Nowolipie, Żelazną, Chłodną, Towarową.
Jak wyjaśnił dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego Paweł Śpiewak, miejsce, z którego rozpoczęła się trasa marszu ma szczególną wymowę. - Tu gromadzono i wywożono Żydów do Treblinki. To tu czekali na załadunek do wagonów towarowych jak zwierzęta (...). Około sześć godzin po wyjechaniu z Umschlagplatz Żydzi, którzy byli w transporcie, byli już martwi - tłumaczył Śpiewak.
Na wyjątkowość dawnego Umschlagplatz zwrócił uwagę także Piotr M. A. Cywiński, dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. - Tu skończyła się pewna Warszawa, tu zaczął się początek końca Żydów warszawskich. Warszawa potrzebowała wiele dekad, aby odnaleźć to miejsce w swoim sercu, dlatego dzisiejsze obchody są takie istotne - powiedział Cywiński.
Jak dodał, "akcja likwidacyjna oddziałała na powojenny kształt miasta, dlatego data 22 lipca powinna jak najmocniej zaistnieć w sercach warszawiaków". Cywiński przypomniał też, że podczas akcji likwidacyjnej getta zginęło 250-300 tys. ludzi.
Dzieci nie zaznały litości
Marsz upamiętniał przede wszystkim dziecięce ofiary Holokaustu. W tym celu licznie przybyli na marsz warszawiacy otrzymali wstążki, na których wypisano imiona dzieci z getta warszawskiego, które wywieziono na śmierć do obozu w Treblince. Część wstążek była niepodpisana i symbolizowała bezimienne ofiary.
O tragicznym losie dzieci z getta opowiadał Śpiewak. - Dzieci były najłatwiejszą, najbardziej bezbronną ofiarą całej akcji likwidacyjnej. Po jej przeprowadzeniu w getcie pozostało tylko 500 dzieci - mówił dyrektor ŻIH.
Marsz zakończył się pod dzisiejszym Domem Dziecka nr 2 im. dr Janusza Korczaka przy ul. Jaktorowskiej, gdzie w latach okupacji mieścił się Dom Sierot prowadzony przez Korczaka. To właśnie stąd 6 sierpnia 1942 r., Korczak, jego współpracowniczka Stefania Wilczyńska i ich 192 nieletnich wychowanków wyruszyli w ostatnią drogę na Umschlagplatz, skąd wysłano ich do Treblinki. Przed gmachem domu uczestnicy marszu zawiesili, niesione ze sobą, wstążki, tworząc pomnik pamięci najmłodszych ofiar Zagłady.
"Droga od śierci do życia"
- Jesteśmy innymi ludźmi niż byliśmy godzinę wcześniej. Ten marsz nas połączył - podsumował naczelny rabin Polski Michael Schudrich.
Na jednoczącą rolę marszu wskazał również rzecznik praw dziecka Marek Michalak. - Przeszliśmy dziś trasę od Umschlagplatz (...) do tego miejsca, gdzie 100 lat temu powstał Dom Sierot i gdzie rodziła się zasada podmiotowości dziecka, rozwijania odpowiedzialności za siebie i za innych, gdzie rodziły się podwaliny dziecięcego obywatelstwa i dziecięcej demokracji. W ogniu praktyki tworzyły się podstawy nowoczesnej, europejskiej filozofii wychowania. Zatem przebyliśmy drogę od znaku śmiercionośnej nienawiści do znaku miłości, czułości i opieki (...). Pokonaliśmy dziś drogę od śmierci do życia - konkludował.
Honorowy patronat nad obchodami sprawowała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Autor: zś//bgr / Źródło: PAP / TVN24