Ten marsz to przede wszystkim osobiste zwycięstwo Donalda Tuska. Pokazał, że ten plan, z którym wrócił dwa lata temu, realizuje bardzo konsekwentnie - powiedział w TVN24 Andrzej Stankiewicz z Onetu. - Jeżeli tak wielki marsz, największy od dawna, gromadzi się pod hasłem zmiany władzy, to jest to rzeczywiście duży przełom - ocenił Mariusz Janicki z "Polityki". Z kolei zdaniem Aleksandry Pawlickiej z "Newsweeka" nastąpiło "przełamanie złej passy" opozycji.
Ulicami Warszawy przeszedł w niedzielę - w 34. rocznicę pierwszych częściowo wolnych wyborów - zwołany przez lidera Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska marsz "przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską". Zakończył się na placu Zamkowym, gdzie przemawiał Tusk. Organizatorzy przekazali, że w marszu wzięło udział pół miliona osób.
Stankiewicz: po raz pierwszy Kaczyński ma z kim przegrać
- To jest przede wszystkim osobiste zwycięstwo Donalda Tuska. Pokazał, że ten plan, z którym wrócił dwa lata temu realizuje bardzo konsekwentnie - skomentował w programie "Loża Prasowa" w TVN24 Andrzej Stankiewicz z Onetu.
Jego zdaniem największym problemem dla Tuska była "dezaktywizacja elektoratu opozycyjnego, brak wiary w to, że można z Kaczyńskim zwyciężyć". - To nie jest tak, że ten marsz jest początkiem pewnego zjawiska, jest konsekwencją gigantycznej pracy, którą Donald Tusk wykonał w terenie przez ostatnie miesiące - powiedział dziennikarz.
Jak dodał, "po raz pierwszy Kaczyński ma z kim przegrać". - Opozycja od 2014 roku, od wyjazdu Tuska, nie miała lidera, który realnie był w stanie Kaczyńskiego pokonać - ocenił Stankiewicz.
Janicki: ten marsz pokazał oblicze radykalnych obrońców demokracji
Mariusz Janicki z "Polityki" powiedział, że marsz wywołał zaskoczenie, zarówno po stronie rządowej, jak i opozycyjnej. - Nawet uczestnicy byli zaskoczeni liczebnością, tą pokazaną siłą - stwierdził.
W jego opinii "ta demonstracja była skierowana zarówno do zewnątrz, żeby pokazać PiS-owi siłę opozycji i wyborców, ale także do wewnątrz". - Opozycji bardzo brakowało takiego impulsu - powiedział dziennikarz.
Janicki odniósł się także do słów premiera Mateusza Morawieckiego, który stwierdził: - Śmieszy mnie trochę, kiedy stare lisy, siedzące w polityce wiele, wiele lat, organizują marsz antyrządowy i przedstawiają go jako spontaniczny protest obywatelski.
- To był marsz w jakiejś części wyborców Platformy, to naturalne. Ale jeżeli tak wielki marsz, największy od dawna, gromadzi się pod hasłem zmiany władzy, to jest to rzeczywiście duży przełom - ocenił.
Zwrócił także uwagę na "temperaturę marszu". - Siły liberalno-demokratyczne są z natury rzeczy umiarkowane, letnie, to przez długi czas pomagało siłom populistycznym. Ten marsz pokazał oblicze radykalnych obrońców demokracji - stwierdził.
Pawlicka: mam wrażenie, że nastąpiło przełamanie złej passy
Aleksandra Pawlicka z "Newsweeka" powiedziała, że ten marsz był potrzebny wszystkim, którzy sprzeciwiają się rządom PiS-u. Dziennikarka pozytywnie oceniła przemówienie Donalda Tuska na Placu Zamkowym. - To było dobre przemówienie. To jest przemówienie lidera opozycji. Przemówienie jest dobre wtedy, gdy w momencie, kiedy się kończy to w człowieku coś zostaje. To nie są tylko wielkie puste słowa. Tusk złożył swoje zobowiązanie - komentowała.
Nawiązała do słów Tuska, który oświadczył w niedzielę: - Idziemy do tych wyborów po to, by zwyciężyć, by rozliczyć, by naprawić ludzkie krzywdy i po to, żeby w konsekwencji pojednać polskie rodziny. Możecie to nazwać ślubowaniem Tuska, jeśli wam się to ślubowanie podoba: zwycięstwo, rozliczenie zła, zadośćuczynienie krzywdom ludzkim i pojednanie między Polakami, to jest nasza strategia.
- Mamy te cztery składniki: zwyciężymy, rozliczymy, wynagrodzimy krzywdy i pojednamy. To zapada w pamięci. To jest przekaz, który jest ważny, zwłaszcza w warunkach kampanii wyborczej - stwierdziła Pawlicka. Zwróciła także uwagę na fragment przemówienia Tuska, w którym mówił, że "ich wielką nadzieją był brak naszej nadziei, ich siłą była nasza bezsilność". - To był problem, że trochę siadły nastroje i wiara na opozycji, że można wygrać, że można pokonać PiS. Mam wrażenie, że nastąpiło przełamanie złej passy - powiedziała publicystka.
Wieliński: w tych protestach nie chodzi już tylko o praworządność
Bartosz Wieliński z "Gazety Wyborczej" ocenił, że za czasów marszów organizowanych przez KOD, do antyrządowych demonstracji "przylgnęła taka narracja mediów rządowych, że to są marsze ubeckich wdów". - To zostało kolejny raz dzisiaj sfalsyfikowane, bo to jest bzdurna, nieprawdziwa, kłamliwa teza - przekonywał.
Dodał, że "w tych protestach nie chodzi już tylko o praworządność, Trybunał Konstytucyjny, który wtedy był taką abstrakcyjną figurą". - Teraz problemem są prawa kobiet, teraz problemem jest neutralność światopoglądowa państwa, teraz problemem jest wolność badań naukowych (…). Mamy wejście państwa, coraz bardziej brutalne, do zwykłych szkół, żeby indoktrynować dzieci. To są problemy namacalne młodego pokolenia - mówił, komentując wysoką frekwencję młodych ludzi na niedzielnym marszu w Warszawie.
Źródło: TVN24