Czechy poszły śladem Francji. Markety będą musiały oddawać jedzenie na biednych i potrzebujących. Pomysł słuszny i szlachetny, ale nie przewidziano jednego. Banki żywności alarmują, że nie są w stanie przyjąć takiej ilości jedzenia i przekazać go potrzebującym. Magazyn "Polska i Świat" przygląda się, jak Polska chce zagospodarować żywność zanim trafi ona na śmietnik.
To kolejny krok w walce z marnowaniem milionów ton jedzenia. Czeskie supermarkety i hipermarkety zamiast wyrzucać, muszą przekazywać żywność organizacjom charytatywnym.
- Jeśli państwo ułatwi, dając trochę chleba czy sera, to naprawdę nikt inny żadnej krzywdy nie będzie miał - podkreśla siostra Angieszka Koteja z Fundacji Po Pierwsze Człowiek.
Co roku na wysypiska trafia 88 milionów ton żywności
W praktyce jednak już pojawiają się problemy. Jak alarmują czeskie banki żywności, chociaż potrzebujących nie brakuje, nie ma ludzi i infrastruktury, która pozwoli do nich dotrzeć.
- To dotyczy wszelkiego rodzaju żywności - świeżej, jak warzywa, owoce i mięsa, ale też produktów trwałych - wyjaśnia Maria Kowalewska z Federacji Polskich Banków Żywności.
Co najważniejsze, produkty te są pełnowartościowe, czyli nieprzeterminowane. Dlatego handlowcy wiedząc, że nie są w stanie sprzedać wszystkich starzejących się towarów, powinni zabierać je z półek jeszcze przed upływem terminu.
- Osoby potrzebujące to takie same osoby, jak każdy konsument. Mają pełne prawo dostać żywność pełnowartościową i bezpieczną - podkreśla Andrzej Gantner z Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Czechy, są - po Francji - drugim europejskim krajem, który w taki sposób próbuje walczyć z marnowaniem jedzenia, ale problem dotyczy całej Europy. Bruksela informuje, że każdego roku na wysypiska trafia 88 milionów ton żywności.
- Oblicza się, że około 180 kilogramów - nie pomyliłem się - 180 na jedną osobę w ciągu roku, a więc bardzo, bardzo dużo - zaznacza senator PiS Antoni Szymański.
Polska też przygotowuje przepisy
W Polsce ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności powstaje już półtora roku. Zgodnie z obecnym projektem, wszystkie sklepy o powierzchni powyżej 400 metrów, miałyby zawrzeć umowę z organizacją charytatywną, i jej przekazywać niesprzedaną żywność. Jeżeli tego nie zrobią, narażą się na straty. Za każdy kilogram zmarnowanego jedzenia, oprócz kosztów utylizacji, będą musiały zapłacić 10 groszy.
Nowe przepisy w Polsce szybko jednak w życie nie wejdą. - Senat będzie rozpatrywał ustawę. Ta pójdzie jeszcze do Sejmu, i wróci do Senatu, a więc droga jest długa - tłumaczy Szymański.
- Jeśli to jest jadłodajnia, noclegownia po 200-300 osób, to te ilości są w stanie być wykorzystane - zapewnia Maria Kowalewska z Federacji Polskich Banków Żywności.
- Pod względem oszczędzania żywności, Francja stała się światowym liderem. Wyrzuca się tu mniej niż 2 procent produkowanego jedzenia, bo od 2016 roku supermarkety muszą oddawać jego nadmiar organizacjom charytatywnym. Za rok przepisem zostaną objęte też restauracje, które już muszą z reszta proponować pojemniki na wynos tym klientom, którzy na talerzu zostawili resztki jedzenia - wyjaśnia Anna Kowalska, korespondentka TVN24 BiS w Paryżu.
Warto jednak pamiętać, że najwięcej jedzenia marnują nie wielkie korporacje, a sami obywatele. Zgodnie z danymi Greenpeace z 9 milionów ton zniszczonego w Polsce jedzenia 2 miliony pochodzą z gospodarstw domowych. Oznacza to, że każdy Polak co roku wyrzuca ponad 50 kilogramów żywności.
Autor: mnd//now / Źródło: Polska i Świat TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Polska i Świat TVN24