Gdy na wózku inwalidzkim chciał przejechać jednego dnia z Łódzi do Warszawy kibicowała mu cała Polska. Niestety wysiłek był ponad siły - do celu zabrakło 20 km. Ale nie zabrakło ludzi dobrej woli, którzy pomogli Krzysztofowi Jastrzębskiemu spełnić marzenie - ma wózek, na którym będzie mógł wystartować na paraolimpiadzie w Pekinie.
- Chodzi o to, żeby najnormalniej w świecie żyć - mówi często pan Krzysztof i takim myśleniem chce "zarazić" swoich przyjaciół z Centrum Rehabilitacyjno-Opiekuńczego. Właśnie tam znalazł swój dom, kiedy odwróciła się od niego rodzina.
Krzysztof wie jak wygląda życie zdrowego człowieka, bo obie nogi stracił przez chorobę nowotworową. I od tamtej pory robi wszystko, żeby żyć normalnie.
Ma jedno marzenie - wystartować w paraolimpiadzie w Pekinie. A do tego potrzebny mu był nowy wózek inwalidzki. - Mój obecny jest jak stary trabant, a na olimpiadę potrzebuje Ferrari - porównywał pan Krzysztof.
Właśnie dlatego wybrał się w drogę ponad siły. Chciał w jeden dzień pokonać 130 km. Choć zabrakło naprawdę niewiele, główny cel udało się jednak zrealizować. Tysiące Polaków dowiedziało się o jego marzeniu i pomogło mu je zrealizować. Ma już wymarzony wózek. - Teraz wszystko zależy od mojego wysiłku - przyznaje Krzysztof. .
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24