Pierwsza prezes Sądu Najwyższego domagała się blisko 400 tysięcy złotych od państwa za pełnienie funkcji dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury (KSSiP). Jak podaje "Rzeczpospolita", Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił jej pozew i uznał jej roszczenia za bezzasadne.
Jak opisała w czwartek "Rzeczpospolita", Małgorzata Manowska pod koniec 2021 r. wniosła pozew o zapłatę należności, w którym pozwała Skarb Państwa reprezentowany przez ministra sprawiedliwości i Sąd Najwyższy oraz KSSiP. W związku z m.in. brakami formalnymi pozew ten został uzupełniony i złożony na nowo w listopadzie 2023 r. Manowska domagała się w nim zapłaty 329 tys. zł z odsetkami, czyli niemal 400 tys. zł.
Sąd Najwyższy jako pozwany został jednak wyłączony z postępowania. Sąd Okręgowy w Warszawie rozstrzygnął tę sprawę w czwartek i oddalił pozew Manowskiej. Prezes musi też pokryć koszty procesu. Rozstrzygnięcie to jest jednak nieprawomocne. Pełnomocnik Manowskiej nie chciał komentować wyroku.
Zobacz też: Pierwsza prezes Sądu Najwyższego ma całą listę postępowań przeciwko sobie. Co na to rzecznik SN?
Jak czytamy w "Rzeczpospolitej", w obszernym uzasadnieniu decyzji sędzia Mariusz Solka zauważył, że Ministerstwo Sprawiedliwości i KSSiP, pozwani w tym procesie, nie są zobowiązani do wypłaty Manowskiej dodatku funkcyjnego. Według sądu pozwani nie byli pracodawcami Manowskiej jako dyrektorki tej szkoły.
Małgorzata Manowska pozwała Skarb Państwa
Jak podaje portal, sprawa ma początek w 2016 r. Wtedy Manowska, jeszcze jako sędzia sądu apelacyjnego, została powołana przez Zbigniewa Ziobrę na dyrektorkę Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Funkcję te sprawowała do maja 2020 r. Otrzymywała za to miesięcznie kilkanaście tysięcy złotych dodatku funkcyjnego i specjalnego. W październiku 2018 r. Manowska została powołana na sędzię Sądu Najwyższego. Otrzymała wtedy od ministra nową delegację do pełnienia funkcji dyrektorki w KSSiP, już jako sędzia SN.
Doszło wtedy do sporu. Ówczesna pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf uważała, Manowska jako sędzia SN nie mogła pełnić funkcji dyrektora KSSiP i tym samym podlegać służbowo pod ministra sprawiedliwości. Jak podaje "Rzeczpospolita", zarówno prezes Gersdorf, jak i ówczesny prezes Izby Cywilnej twierdzili, że przepisy ustawy o SN nie zezwalają ministrowi sprawiedliwości na delegowanie sędziów tego sądu, zatem sporna delegacja nie wywołała skutków służbowych.
Małgorzata Manowska nie zgadzała się z tym stanowiskiem i twierdziła, że dyrektorem KSSiP może być zarówno sędzia sądu powszechnego, jak i Sądu Najwyższego. W związku z tym Manowska nadal kierowała krakowską szkołą, nie dostając jednak z SN żadnego dodatkowego wynagrodzenia za pełnienie tej funkcji.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: sn.pl