Laweta przewożąca samochód przekracza prędkość, a mandat dostaje... właściciel zepsutego auta. Sytuacja wydaje się tak kuriozalna, że aż śmieszna. Problem w tym, że mężczyźnie, którego samochód był na lawecie, do śmiechu nie jest, bo sprawa może skończyć się w sądzie. Takie rzeczy tylko u nas. I jak się okazuje, nie tylko takie.
Piotr Daniluk dostał mandat, bo laweta, która z Danii transportowała jego zepsuty samochód, jechała za szybko. Zarejestrował ją fotoradar nieopodal Czerska na Pomorzu. Straż miejska uznała, że należy się kara, i że poniesie ją kierowca... samochodu przewożonego na lawecie, bo kierowcy lawety nie udało się ustalić. Ta historia spokojnie zmieści się w czołówce rankingu absurdalnych polskich mandatów, choć konkurencja jest ogromna.
Najlepsze z najlepszych
Np. Karol Dempich pod Olsztynem wjechał w dziurę i uszkodził samochód. W "nagrodę" dostał sympatyczny list od policji - mandat za "niezachowanie szczególnej ostrożności". Inny przypadek jest nie mniej absurdalny. Zenon Obłuska na szybie swojego maluch znalazł mandat za parkowanie tuż przy pasach. Kłopot polegał na tym, że... pasów tam nie było, gdy właściciel parkowa. Pan Zenon się zgłosił i skończyło się na pouczeniu. Inny uczestnik ruchu, który przekroczył prędkość... na rowerze, o uniknięcie kary musiał bardziej powalczyć w sądzie. Orzeczenie było niekorzystne, ponieważ rowerzysta został uznany winnym, ale sąd odstąpił od wymierzenia kary.
Autor: dln\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24