Pół miliona złotych zadośćuczynienia i odszkodowania domaga się Wioletta Szwak z Błot Wielkich (Wielkopolskie) od lekarki, która dokonała jej sterylizacji oraz szpitala w Szamotułach, gdzie wykonano zabieg. Szpital i lekarka odrzucili w środę przed sądem roszczenie.
Kobieta została wysterylizowana w 2009 r., tuż po tym, jak urodziła córeczkę. Pełnomocnicy szpitala i lekarki odmówili w środę przed Sądem Rejonowym w Szamotułach zawarcia ugody i wypłaty odszkodowania i zadośćuczynienia twierdząc, że zabieg był konieczny. - Zachowane zostały wszystkie procedury medyczne oraz procedury związane z prawami pacjenta. Nie bez znaczenia jest też fakt, że postępowanie karne nie zakończyło się wniesieniem aktu oskarżenia przez prokuraturę - powiedziała reprezentująca szpital Monika Nowak-Jaroszyk.
Nie wyraziła zgody
Pełnomocnik Wioletty Szwak (na początku sprawy zgodziła się na podawanie danych) Adam Kaczmarski zapowiedział w związku z tym wniesienie powództwa przeciwko szpitalowi i lekarce. - Kobieta została poddana sterylizacji, na którą nie wyraziła zgody, co wynika z dokumentacji medycznej. Szkoda i krzywda jakiej doznała jest wręcz nie do opisania. To nie tylko narusza jej zdolność płodzenia, ale także jej godność. Ktoś zdecydował za nią, czy ona może mieć potomstwo czy nie - uzasadnił. Od kwietnia przed sądem w Szamotułach toczy się wytoczony przez pełnomocnika kobiety proces przeciwko lekarce, która dokonała sterylizacji. Lekarka została oskarżona o to, że podczas zabiegu cesarskiego cięcia dokonała ubezpłodnienia Wioletty Szwak, powodując u niej ciężki uszczerbek na zdrowiu. Według reprezentującego lekarkę mec. Mirosława Konenca, wysuwane przez Wiolettę Szwak roszczenie jest przedwczesne, bo sprawa karna nie została zakończona. Wyjaśniał, że wszystkie działania jego klientki miały uzasadnienie medyczne i były to czynności ratujące życie i zdrowie.
Musieli to zrobić
Prokuratura, która wcześniej badała sprawę sterylizacji, uznała, że pozbawienie płodności było uzasadnione i umorzyła śledztwo. Wobec tego akt oskarżenia złożyła w szamotulskim sądzie adwokat reprezentująca Wiolettę Szwak; postępowanie trwa. W 2009 r. Wioletta Szwak urodziła córkę Różę. Kilka dni po porodzie decyzją Sądu Rejonowego w Szamotułach dziewczynka została odebrana matce i przekazana rodzinie zastępczej. Stało się to w następstwie opinii dyrektora szpitala w Szamotułach i wywiadu środowiskowej położnej, która napisała m.in., że mieszkanie matki dziecka jest zaniedbane i brudne, a kobieta jest osobą niezaradną i nie zajmuje się prowadzeniem domu. Do sądu rodzinnego trafił też wniosek o odebranie kobiecie i jej mężowi praw rodzicielskich do trójki starszych dzieci. Po nagłośnieniu sprawy przez media i po interwencji m.in. Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Praw Obywatelskich oraz objęciu nadzorem śledztwa przez ministra sprawiedliwości we wrześniu 2009 r. sąd rejonowy zadecydował, że Róża może wrócić do domu. We wrześniu 2011 r. sąd uznał, że państwo Szwak mogą zajmować, pod nadzorem kuratora, także pozostałymi dziećmi. Przy badaniu szpitalnej dokumentacji ws. odebrania matce małej Róży okazało się, że w trakcie porodu kobieta została wysterylizowana.
Autor: mn//bgr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24