Niegdyś uznawany był za krezusa. Dziś, jak sam mówi, nie ma nic, bo wszystko przekazał żonie, która go utrzymuje. Co stało się z milionami Janusza Palikota, sprawdził reporter "Czarno na białym".
Według dziennikarza "Wprost" Michała Majewskiego lider "Ruchu Palikota" przez ostatnie lata prowadził "głęboko nieprzejrzyste" operacje finansowe.
Z kolei Katarzyna Izodorczyk, dawna współpracowniczka Palikota i była przewodnicząca jego stowarzyszenia mówi, że nie chce się wypowiadać na temat funduszów swojego niedawnego szefa, ale "nie wygląda to normalnie i nie wygląda to czysto".
Lista wątpliwości
Zarzuty wytransferowania za granicę dziesiątków milionów złotych, z rodzinnej firmy Jabłonna, przed podziałem majątku związanym z rozwodem, usłyszał Janusz Palikot od swojej byłej żony. Sprawą zajęło się więc Centralne Biuro Antykorupcyjne. Sprawdziło sejmowe oświadczenia majątkowe posła z lat 2005-2010. Lista wykrytych nieprawidłowości liczy kilkanaście stron.
Wśród nich są luki i błędy dotyczące nieruchomości, samochodów, akcji i zaciąganych za granicą pożyczek. Ta ostatnia kwestia budzi największe wątpliwości. - Są dwie hipotezy związane z tą sprawą. Jedna jest taka, że to są pieniądze wyprowadzone przez Palikota, ulokowane zagranicą i teraz sprowadzane, żeby mieć gotówkę, a druga hipoteza jest taka, że jest finansowany przez kogoś, o kim nic nie wiemy. Jedna i druga sytuacja jest fatalna dla jednego z liderów partii politycznych - ocenia Majewski.
Bez podstaw
Jednak pół roku temu prokuratura umorzyła śledztwo, bo - jak mówi Katarzyna Calów-Jaszewska z warszawskiej prokuratury - nie ma podstaw do uznania, że Janusz Palikot w sposób celowy zmierzał do zafałszowania swojej sytuacji majątkowej.
Z oświadczeń wynika, że przez lata Palikot systematycznie biedniał. Ostateczny krok na drodze do ubóstwa wykonał kilka miesięcy temu.
Autor: ktom/mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24