- Jeżeli ktoś apeluje, by zwracać się z prośbą do gwałcicieli, żeby nie wrzucali komuś tabletki do drinka, to moim zdaniem jest to nieporozumienie. Podobnie jakbyśmy do mew nad morzem apelowali, żeby nie załatwiały się na plaży - w ten sposób generalny inspektor sanitarny Marek Posobkiewicz broni kampanii społecznej "Mądra dziewczynka pilnuje drinka", która miała zwrócić uwagę na problem tabletek gwałtu, a zebrała krytyczne komentarze.
Kampania "Mądra dziewczynka pilnuje drinka" Głównego Inspektoratu Sanitarnego budzi ogromne kontrowersje. Jej celem jest zwrócenie uwagi na potencjalnie tragiczne skutki zażycia tabletki gwałtu. Jednak forma, na którą zdecydował się GIS, wywołała szereg negatywnych komentarzy.
Na plakacie pod komunikatem przestrzegającym, że "GHB - pigułka gwałtu - nie ma smaku ani zapachu. Powoduje omdlenie i okresową utratę pamięci. Jej ofiara może zostać zgwałcona i okradziona" znajduje się grafika przedstawiająca kobietę ubraną w obcisłą, krótką sukienkę, w butach na obcasach i z kieliszkiem w dłoni. Wizerunek opatrzony jest hasłem: "Mądra dziewczynka pilnuje drinka".
"Infantylizacja", "upupianie"
Zarzuty, jakie padały pod adresem Głównego Inspektoratu, dotyczyły kilku kwestii. Pierwszy z nich to nazywanie kobiet dziewczynkami - co internauci komentujący tę kampanię określali między innymi jako "infantylizację", "upupianie" i "protekcjonalizm".
Kolejny zarzut to sama forma i wybór adresata kampanii w założeniu mającej zapobiegać gwałtom. Zdaniem części komentujących przekaz, że "mądra dziewczynka pilnuje drinka" jest seksistowski i wpisuje się w narrację obwiniania kobiet o prowokowanie do gwałtu.
"Przerzuca się odpowiedzialność za gwałt"
"To klasyczny element narracji, w której to na kobietę przerzuca się odpowiedzialność za gwałt" - komentowała akcję Anna J. Dudek, publicystka "Wysokich Obcasów", dodatku do "Gazety Wyborczej". "To ją się ostrzega, upomina, jej daje się dobre rady: nie maluj się za mocno, uważaj z dekoltem, nie chodź sama po nocy. Dlaczego nikt nie mówi do mężczyzn: nie gwałć? Dlaczego kampanie edukacyjne (...) są skierowane do dziewczyn i kobiet, a nie do chłopców i mężczyzn?" - pytała.
- Sądzę, że GIS miał dobre intencje, ale tekstem i grafiką wpisał się w narracje przerzucające ciężar na kobiety i czyniące z nich bezwolne, bezrefleksyjne istoty - stwierdziła w rozmowie z OKO.press Kamila Ferenc, prawniczka z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. - Podejrzewam, że GIS kierował się bardziej podświadomym niż celowym seksizmem. Ale osoba pełniąca funkcję publiczną nie powinna tego robić - dodała.
"To nieporozumienie"
Wywołany do tablicy generalny inspektor sanitarny Marek Posobkiewicz w TVN24 odpierał krytykę wysuwaną pod adresem kampanii.
- Przyzwyczaiłem się już do tego, że cokolwiek robię, zawsze znajdzie się grupa osób, która to skrytykuje, zhejtuje, powie, że to nie tak - powiedział Posobkiewicz. Ale jak podkreślił, nikt z osób, które mówiły, że kampania jest zła, "nie powiedział, jak to powinno wyglądać".
- Jeżeli ktoś apeluje, żeby zwracać się z prośbą albo z apelem do gwałcicieli, żeby nie wrzucali komuś tabletki do drinka, to moim zdaniem jest to nieporozumienie - oświadczył główny inspektor sanitarny. - Podobnie jakbyśmy do mew nad morzem apelowali, żeby nie załatwiały się na plażę, bo to dla nas miejsce wypoczynku. Wiadomo, że one tego nie zrozumieją - stwierdził.
- Miejsce gwałcicieli jest w więzieniu. Tych, których można leczyć, należy leczyć, ale przede wszystkim wszystkich trzeba izolować. Nie ma dla nich miejsca w przestrzeni publicznej, ale - niestety - oni tam są - dodał.
GIS broni hasła o "dziewczynce" i "drinku"
Na uwagę dziennikarza TVN24, że kampanii zarzuca się seksizm, Posobkiewicz odparł: - Jeżeli ta postać byłaby o innym kolorze skóry, to ktoś powiedziałby, że to rasizm.
- Wiadomo, że to jest hasło, to jest plakat, to jest jedna osoba i to jest zwrócenie uwagi - wyjaśniał. - Ta debata, która się rozpoczęła w internecie i również w mediach pozwoli na to, że chociaż część osób będzie miała refleksję, nie tylko tych młodych kobiet, ale starszych, również mężczyzn, co może się stać po zażyciu substancji, która zostanie dosypana do drinka, o tym, że nie należy przyjmować takich drinków od osób nieznajomych - argumentował główny inspektor sanitarny.
Jak podkreślił Posobkiewicz w TVN24, sytuacja, w której ktoś znajdując się w większym towarzystwie i nie znając wszystkich osób, zostawia swój drink na stole czy przy barze, "może skończyć się tragicznie".
Autor: azb//now / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Główny Inspektorat Sanitarny