Od początku do lotu do Brukseli przygotowany był rządowy embraer - powiedział rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Barłomiej Misiewicz. Zdementował w ten sposób informację "Polityki", jakoby szef MON Antoni Macierwicz próbował wymusić lot na spotkanie unijnych ministrów obrony narodowej transportowym samolotem CASA.
Rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz w rozmowie z tvn24.pl odniósł się do informacji "Polityki", która napisała w czwartek, że szef MON Antoni Macierewicz próbował w nocy z 16 na 17 listopada wymusić lot transportową maszyną CASA do Brukseli na spotkanie unijnych ministrów obrony narodowej.
Rzecznik MON zaprzecza informacjom tygodnika. Jak powiedział, od początku do lotu przygotowany był embraer wyczarterowany przez rząd od LOT-u, którym miał lecieć do Brukseli wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki (początkowo to on miał reprezentować Polskę). Dodał, że dopiero później zapadła decyzja, że delegacji będzie jednak przewodniczył Antoni Macierewicz. Delegacja skorzystała z rządowej maszyny.
Spór na linii MON - siły powietrzne?
Jak napisała "Polityka", szef MON Antoni Macierewicz w nocy z 16 na 17 listopada wykonał telefon do Sił Powietrznych, by przygotowano na rano do lotu jedną z 16 transportowych samolotów CASA. Jednak wojskowi piloci nie są przygotowani do lotów cywilnych na długie dystanse, tym bardziej planowanych z tak niewielkim wyprzedzeniem.
Jeden z oficerów cytowanych przez "Politykę" zwrócił uwagę, że polskie wojsko stać na wysyłanie samolotu praktycznie gdziekolwiek, ale z zachowaniem procedur. Dodał, że planowanie lotu na ostatnią chwilę "grozi katastrofą".
"Możemy podstawić i dziesięć samolotów, ale niech uprzedzają" - miał powiedzieć cytowany przez tygodnik, proszący o zachowanie anonimowości wojskowy, dawniej w Siłach Powietrznych, obecnie w strukturach MON.
"Polityka", powołując się na jego relację pisze, że oficerowie mieli odmówić nagięcia procedur, ale minister nie ustępował. Sprawę miał wziąć na siebie "pewien generał", który miał powiedzieć Macierewiczowi, że "on się pod tym nie podpisze". Miał dodać, że „dowodzenie przez telefon zakończyło się katastrofą Iskry pod Otwockiem”. 11 listopada 1998 r., gdy mimo złej pogody jeden z generałów telefonicznie wydał rozkaz wylotu szkolnej Iskry na rozpoznanie pogody przed lotniczą paradą z okazji Święta Niepodległości. Załoga straciła orientację we mgle i rozbiła się pod Warszawą. Zginęli wtedy dwaj piloci.
Macierewicz miał w końcu ustąpić i poleciał embraerem.
Autor: js/ / Źródło: tvn24.pl, Polityka
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia (CC BY SA 3.0) | Jakub Hałun