On właściwie dostał tyle, ile mógł dostać, osiem lat. Pięć lat ma wyjęte z życia, był chory. Trzy zostały i te trzy mu wymierzono - powiedziała w TVN24 prof. Monika Płatek z Wydziału Prawa i Administracji UW, komentując wyrok sądu. Dodała, że jeżeli stan jego zdrowia na to pozwoli to, powinien tę karę odbyć.
- Natomiast jeżeli na to nie pozwoli (...) to tę karę trzeba odroczyć do momentu, w którym jego zdrowie będzie na to pozwalało. Jeżeli stan zdrowia na to nie pozwala to jest to obligatoryjne i sąd musi odroczyć odbycie kary - dodała profesor.
Kara potrzebna, by sprawca "poczuł, że zapłacił"
Prof. Płatek mówiła też, że "te osiem lat od momentu wypadku, gdy ginie człowiek to jest taka nasza bezradna zemsta, próba wyrównania strat".
- Nie będę komentować wyroku, bo wyrok zapadł i prawdopodobnie w tym uzasadnieniu usłyszeliśmy rację sądu, ale mnie cieszy, że nie usłyszeliśmy kolejnych ośmiu lat (w wyroku - red.); że sąd wziął wszystko pod uwagę. My nie zwrócimy życia temu człowiekowi (Jarosławowi Zabiedze - red.) i to jest straszne, natomiast kolejne pytanie to "co się dzieje po wyroku"? Jak my się zachowujemy w stosunku do osób, które zostają skazane za zbyt szybką jazdę? - pytała.
Stwierdziła też, że kara więzienia "jest potrzebna sprawcy po to, żeby miał poczucie, że zapłacił".
- My tego nie bierzemy pod uwagę, a to nie jest kwestia zemsty, kwestia odstraszania społeczeństwa, bo kara nie ma być surowa, by odstraszać społeczeństwo. Kary są po to, by informować społeczeństwo o stanie prawa - tłumaczyła.
W jej opinii prawo nie ma działać tak, by wszystkich traktować jako "potencjalnych przestępców", a jako "uczciwych ludzi, którzy mają wiedzieć".
Więzienie się nie nadaje? Odroczyć karę
Prof. Płatek wytłumaczyła też, że czym innym jest przeprowadzenie procesu oskarżonego, gdy ten może w nim uczestniczyć, bo "on może rozumieć, co się dzieje", ale "stan zdrowia do odbywania kary musi być taki, żeby była pewność, że on rzeczywiście jest zdolny i warunki w zakładzie karnym są odpowiednie".
- Szpital więzienny nie jest przystosowany do odbywania kary. (...) Jeżeli warunki więzienne nie pozwalają na to, żeby kara była tam wykonywana to karę, którą (więzień) już odbywa, trzeba odroczyć. Nie wiem, jaki jest stan zdrowia tego pana, ale to nie jest zwykły skazany w tym sensie, że musimy mieć pewność, że jego stan w więzieniu się nie pogorszy. Powiem brzydko: człowiek wchodzący do więzienia jest jak paczka, która trafia do magazynu i my mamy obowiązek po odbyciu kary wypuścić tę paczkę w stanie niepogorszonym - tłumaczyła.
Prof. Płatek uznała, że jednak na to są w tym przypadku niewielkie szanse, bo "mamy przeludnione zakłady karne". - Mamy przeludnione cele i z człowiekiem, o którym mówimy, że jest chory, niesprawny, ja jako naczelniczka zakładu karnego chyba bym się nie zdecydowała na jego przyjmowanie. Niestety naczelnicy takiego prawa nie mają - dodała.
Jeżeli "trzeba zabić, by działać" to "jest źle"
Stwierdziła też, że w kontekście wypadku, w którym samochodem kierował Maciej Z. ją "nurtuje co innego". - Gdyby tam (na ul. Puławskiej w Warszawie - red.) od początku był przepis ograniczający prędkość do 80 km/h i gdyby nie potrzeba było śmiertelnego wypadku, by wyrównać tę muldę, być może byśmy mieli inny stosunek do znaków drogowych.
- Ci panowie jechali za szybko, to nie ulega wątpliwości. Natomiast to, że mamy skłonność do lekceważenia znaków nie bierze się tylko stąd, że to my jesteśmy niepoważni. Bierze się też z tego, że te znaki są bardzo często źle postawione, a ograniczenia prędkości często nie mają logiki - wyliczała.
- Powinnam odpowiedzieć, że (ten wyrok - red.) będzie miał znaczenie, ale cały czas twierdzę, że największe znaczenie będzie miało to, gdy zaczniemy się traktować z szacunkiem, czyli wtedy, gdy znaki drogowe i monitoringi nie będą miały na celu doniesienia dodatkowych pieniędzy do budżetu i nie będziemy łapani jak króliki po to, żeby tylko zdawać swoją kasę - mówiła.
Chodzi o to, by na drodze "rzeczywiście było bezpiecznie, a póki co nie mam takiego przekonania" - dodała.
- Bardzo często te znaki skłaniają do tego, żeby ich nie przestrzegać, bo jeżeli są postawione głupio, jeżeli nie wyrównuje się drogi i trzeba kogoś zabić, żeby zacząć działać, to tutaj wzajemnie oddziałujemy na siebie źle - skwitowała.
Autor: adso/ ola / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24