Andrzej Lepper i Aneta Krawczyk pojawili się już w piotrkowskim sądzie, przed którym toczy się sprawa seksafery w Samoobronie. Na rozprawie żona głównego oskarżonego Wanda Łyżwińska ma przedstawić list, który jej zdaniem świadczy o tym, że Aneta Krawczyk próbowała uwieść jej męża.
"I co, podobała Ci się kara? Zakładam, że spodobała Ci się kara. Może chcesz jeszcze? Powiedz kiedy, a spełnię twoje najskrytsze sadomasochistyczne marzenia..." - tak ma brzmieć jeden z liścików, jakie pisała do Łyżwińskiego Krawczyk. Żona byłego posła odczytała go przed kamerą TVN24.
- Był w nim podtekst seksualny, podtekst spełnienia wszystkich marzeń, oferta odrzuconej kobiety - mówi Łyżwińska o liście z 2002 roku.
I co podobała Ci się kara? Zakładam, że spodobała ci się kara. Może chcesz jeszcze? Powiedz kiedy, a spełnię twoje najskrytsze sadomasochistyczne marzenia... Łyżwińska list Krawczyk
Zdaniem Leppera, jeżeli list jest prawdziwy, "to burzy wiarygodność pani Krawczyk". Szef Samoobrony dodał, że jeżeli grafolog stwierdzi, że jest to pismo Anety Krawczyk to "ta pani aniołkiem nie jest". Zapowiedział, że jego obrońcy złożą wniosek o przerwę w procesie.
Pełnomocnik Anety Krawczyk mecenas Agata Kalińska-Moc oświadczyła, że jej klientka nigdy nie pisała takich pism do Stanisława Łyżwińskiego. Jej zdaniem jest to nagonka na Krawczyk, mająca pozbawić ją wiarygodności.
Aneta Krawczyk nie chciała komentować sprawy rzekomego listu.
Tak może pisać też ofiara?
Dla cytowanej przez "Polskę" psycholog Joanny Heidtman taki list, jeżeli jest prawdziwy, nie wyklucza, że Aneta Krawczyk była molestowana. - Takie osoby często wikłają się emocjonalnie. Jeśli list jest prawdziwy, nie można wykluczyć, że autorka czuła się sprowokowana, a może nawet zobowiązana do pisania takich rzeczy. Chcę zwrócić uwagę na jeszcze jedno: nie można wysnuwać jednoznacznych wniosków na podstawie jednego czy dwóch listów. Nie raz analizowałam erotyczne maile i SMS-y. Pojedynczo wyglądały sensacyjnie, ale kiedy przeanalizowałam kilka, okazywało się, że to tylko gra słów. I nie miała ona nic wspólnego z uprawianiem seksu w rzeczywistości - mówi psycholog gazecie.
Pierwszy wyrok już zapadł
Aneta Krawczyk, była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku wojewódzkim i była dyrektorka biura poselskiego Łyżwińskiego, ujawniła w grudniu 2006 roku, że Andrzej Lepper i Stanisław Łyżwiński wykorzystywali seksualnie kobiety w zamian za zatrudnienie lub miejsce na liście wyborczej.
Opowiedziała też, jak zaufany współpracownik Łyżwińskiego Jacek P. - z zawodu technik weterynarii - próbował ją nakłonić do usunięcia ciąży, a potem dwukrotnie podawał zastrzyki z oksytocyny dla zwierząt, która miała wywołać poronienie. Za te czyny P. został w poniedziałek skazany na 2 lata i 4 miesiące więzienia. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Ta kobieta robiła wszystko, żeby zdobyć Stacha. Nie może pogodzić się z miłosną porażką Wanda Łyżwińska o Anecie Krawczyk
Lepper pytany o komentarz w tej sprawie powiedział, że "to nie jest końcowy wyrok, a dopiero pierwsza instancja. Na pewno będzie apelacja. Nie myślcie Państwo, że ciśnienie mi skoczyło. Jest normalne" – powiedział Lepper.
Natomiast Krawczyk przyznała, że cieszy ją wyrok skazujący Jacka Popeckiego. - Trudno po takiej mordędze, po tylu miesiącach walki, żeby nie cieszył - powiedziała dziennikarzom. Podkreśliła, że jest nastawiona na to, że wtorkowe przesłuchanie przed sądem będzie nieprzyjemne.
Źródło: Polska, PAP