Personel narodowego przewoźnika zaapelował do Mateusza Morawieckiego o objęcie tarczą antykryzysową pilotów, stewardesy i stewardów, którzy są samozatrudnieni. Służby prasowe premiera pytane przez tvn24.pl o ten apel odesłały nas do Ministerstwa Rozwoju, które z kolei skierowało nas do Ministerstwa Infrastruktury. A tam znów zalecono nam pytać resort rozwoju.
W PLL LOT zostały przeprowadzone zwolnienia grupowe, którymi zgodnie z prawem są objęci wyłącznie pracownicy zatrudnieni na etacie. Tymczasem znaczna część pilotów i personelu pokładowego w PLL LOT to osoby samozatrudnione, czyli prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą.
Petycje do premiera
Pod koniec stycznia zatrudnieni w ten sposób piloci narodowego przewoźnika zaczęli wysyłać petycje do premiera Mateusza Morawieckiego z prośbą o objęcie pilotów oraz personelu pokładowego, czyli stewardesy i stewardów pomocą tzw. branżowej tarczy antykryzysowej.
"Wprowadzona obecnie w wielu krajach kwarantanna wpływa negatywnie na ilość wykonywanych operacji lotniczych, co w konsekwencji pozbawia nas godziwego dochodu w dłuższej pespektywie. W przypadku osób współpracujących z PLL LOT, spadek wynagrodzenia gwarantowanego dla pilotów wyniósł aż 67 proc., dla personelu pokładowego 50 proc." - podkreślili w petycji lotnicy.
Zaznaczyli, że przyjęta przez rząd tarcza branżowa objęła pomocą działalność usługową wspomagającą transport lotniczy, ale pominięto w niej numer PKD (Polskiej Klasyfikacji Działalności - red.) używany przez pilotów i personel pokładowy, co uniemożliwia im uzyskanie wparcia, by mogli "przetrwać kolejne miesiące".
Przypomnijmy, o wsparcie z tarczy branżowej, która weszła w życie 19 grudnia, mogą ubiegać się firmy z branż najbardziej dotkniętych skutkami drugiej fali pandemii COVID-19.
Petycje pilotów, jak przyznają oni w rozmowie z tvn24.pl, pozostały bez odzewu.
- Znaczna część z nas w LOT to samozatrudnieni. Po zapłaceniu podatku i ZUS-u zostaje nam ponad 2 tysiące złotych, a wyrobienie uprawnień kosztowało 200 tysięcy złotych. Teraz zostajemy bez środków do życia. I nikt się z nami nie liczy. Jak nie wylejesz gnojówki, nie podpalisz opon, to jesteś w tym kraju nikim - komentuje jeden z pilotów.
Który resort jest właściwy
O petycje wysyłane od końca stycznia do kancelarii premiera zapytaliśmy Centrum Informacyjne Rządu. Dostaliśmy lakoniczną odpowiedź: "Uprzejmie prosimy o kontakt z Ministerstwem Rozwoju, Pracy i Technologii, które jest właściwe w temacie pytań".
Resort rozwoju pytany przez nas o petycje pilotów narodowego przewoźnika odpowiedział, że "nie sprawuje pieczy nad sektorem lotniczym", a "ewentualne inicjatywy w ramach rządowego procesu legislacyjnego co do zmiany zakresu pomocy, bazujące na pogłębionych analizach sytuacji, powinny pochodzić od odpowiednich organów, zgodnie z ich właściwością".
"Proponujemy w powyższej sprawie zwrócić się do Ministerstwa Infrastruktury, jako resortu właściwego o wnioskowanie w sprawie poszerzenia pomocy z tarczy branżowej na pilotów i personel pokładowy" - poradziło nam biuro komunikacji Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii.
Nieoficjalnie słyszymy w resorcie rozwoju, że w trakcie tworzenia tarczy branżowej to poszczególni ministrowie na posiedzeniu rządu zgłaszali numery PKD obejmujące poszczególne branże. - Minister Andrzej Adamczyk [szef resortu infrastruktury - red.] w ostatniej chwili zgłosił kod PKD obejmujący działalność wspomagającą transport lotniczy, dlatego może też zgłosić pilotów - twierdzi nasz rozmówca.
Szymon Huptyś, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury, któremu podlega branża lotnicza, odpisał nam, że do ministra infrastruktury "wpłynęło wiele postulatów o objęcie wsparciem podmiotów prowadzących działalność gospodarczą, ale dotychczas nie wpływały wnioski o objęcie wsparciem podmiotów prowadzących działalność gospodarczą oznaczoną kodem 51.10.Z - Transport lotniczy pasażerski".
"Należy jednak podkreślić, że organem wiodącym w zakresie omawianej regulacji jest Minister Rozwoju, Pracy i Technologii, a decyzja w zakresie ewentualnej zmiany ww. rozporządzenia stanowi kompetencję Rady Ministrów" - podkreślił Huptyś.
Zawieszone kontrakty
W czasie, gdy resorty odbijały między sobą piłeczkę, przedstawiciele kierownictwa PLL LOT ogłosili na wideokonferencji z samozatrudnionymi pilotami, że 80 z nich będzie miało zawieszone kontrakty.
- Tak to nazwali, ale to de facto oznacza zwolnienie, bo nie będą dostawali pieniędzy - mówi tvn24.pl jeden z pilotów.
Inny dodaje: - Na szczęście zwolnienia zostały zrobione z głową. Dowiedzieli się o nich już po ostatnich swoich lotach. Nie chciałbym lecieć z pilotem, który dopiero co się dowiedział, że stracił pracę.
Biuro prasowe PLL LOT pytane przez nas o tę decyzję odpowiedziało, że w związku z wyjątkowo trudną sytuacją w przewozach lotniczych "zawieszeniu uległo 80 umów kontraktowych", i zastrzegło, że "w przypadku poprawy sytuacji w sektorze lotniczym chcielibyśmy sukcesywnie przywracać pilotów na umowach kontraktowych, które obecnie zostały zawieszone".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24