Lewica: obowiązkowo o seksie w szkole

 
Lewica: o seksie w szkołąch obowiązkowo
Źródło: SXC

Refundacja środków antykoncepcyjnych i obowiązkowe wychowanie seksualne w szkołach - to najnowsze pomysły klubu Lewicy. Na ile realne? Zobaczymy. Na razie PO nie zamierza poprzeć innego projektu SLD - finansowania in vitro ze środków NFZ.

Projekt SLD zakłada wprowadzenie obowiązkowych zajęć z wychowania seksualnego w szkołach. - Chcemy by o sprawach związanych z seksualnością mówiło się otwarcie. Żyjemy w dobie HIV, AIDS i milczenie o tym jest pewną nieprzyzwoitością - uważa Jaruga-Nowacka. Jej zdaniem taka wiedza chroniłaby dzieci skuteczniej np. przed pedofilami. Przyda się też, oczywiście, w dorosłym życiu. - Polacy nie potrafią nawet mówić o seksie. Brakuje nam słownictwa, peszymy się - argumentowała posłanka.

O seksie tylko seksuolog

Według klubu Lewicy MEN powinno określić podstawy programowe, wskazać podręczniki oraz ustalić czego i w jakim wieku powinny się uczyć dzieci i młodzież. A zajęcia powinni prowadzić fachowcy. - Z badań prowadzonych z młodzieżą wynika, że chciałaby ona móc swobodnie zadawać pytania anonimowo i najlepiej komuś, kogo się nie wstydzi. Najlepiej, żeby ta osoba była specjalistą, seksuologiem, kimś kto nie pracuje codziennie w szkole. To nie może być ukochany wychowawca - zaznaczyła Jaruga-Nowacka.

Lewica chce zmienić ustawę antyaborcyjną

Czy projekt Lewicy ma szanse na realizację? Patrząc na rozkład mandatów w Sejmie, niewielkie. Zwłaszcza że zakłada nowelizację obowiązującej od 1993 roku ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, potocznie zwanej ustawą antyaborcyjną. Zakłada ona nauczanie z zakresu m.in. "wiedzy o życiu seksualnym człowieka, zasadach odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartościach rodziny i metodach i środkach świadomej prokreacji", nie jest ono jednak obowiązkowe.

Lewica chce to zmienić. Ale burza wokół zmiany tej ustawy wiosną zeszłego roku, która skończyła się odejściem kilku posłów z PiS, pokazała, że ruszanie "aborcyjnego kompromisu" jest niebezpieczne. Tym niemniej projekt zostanie złożony w Sejmie prawdopodobnie po 11 października. Ma się w nim znaleźć również zapis dotyczący refundacji środków antykoncepcyjnych.

In vitro? Lewicy dziękujemy

Co na to rządzący? - Nie znam sprawy, nie komentuję - ucina wicepremier Grzegorz Schetyna. PO już zapowiedziała natomiast, że nie poprze innego, związanego z seksualnością i rozmnażaniem, projektu Lewicy - finansowania zapłodnienia in vitro do trzeciej próby z budżetu państwa. Jarosław Gowin (PO) stwierdził, że Platforma wypracowuje własne "całościowe rozwiązania" w tej sprawie. Mają się one znaleźć w ustawie bioetycznej, która jeszcze w tym roku trafi do Sejmu.

Będzie w nim m.in. zapis mówiący o zakazie niszczenia ludzkich zarodków, znajdą się tam także regulacje umożliwiające ich adopcję. Joanny Senyszyn (SLD) to nie przekonuje. - Nasz projekt kończy dyskryminację osób niezamożnych, których nie stać na in vitro. Oszacowaliśmy, że koszt finansowania in vitro wyniesie rocznie około 100 mln zł, na kontach NFZ znajduje się 6 mld zł niewykorzystanych pieniędzy. Mówienie o wielkich kosztach to żarty. Skończmy z dyskusją ideologiczną, a przejdźmy do rozwiązań praktycznych - mówiła.

Źródło: PAP

Czytaj także: