- Jestem przekonana, że lekarze, którzy dziś posługują się tą pieczątką, walczą o swój interes i odbywa się to kosztem pacjentów - tak Joanna Kluzik-Rostkowska komentowała w TVN24 protest części lekarzy, którzy na receptach przystawiają pieczątkę: "Refundacja do decyzji NFZ". - Oni działają w pewnym sensie w swoim interesie, bo nie chcą być karani sankcjami, które zagrażają ich egzystencji - odpowiadał jej Bolesław Piecha z PiS.
Wokół nowej ustawy refundacyjnej i listy leków refundowanych duże emocje budzi nałożony na lekarzy obowiązek weryfikowania, czy pacjent jest ubezpieczony i na tej podstawie określania na recepcie stopni refundacji leku. Wielu medyków nie chce jednak tego robić tłumacząc, że jest to praca dla urzędników, a część z tej grupy uczestniczy w tzw. proteście pieczątkowym i na recepcie zamiast określić refundacji stawia pieczątkę: "Refundacja do decyzji NFZ". W takim przypadku aptekarze pobierają pełną odpłatność za lek. Premier Donald Tusk powiedział w sobotę, że lekarze, którzy będą utrudniali pacjentom życie, będą podlegali konsekwencjom.
Interes lekarza
Można powiedzieć, że widziały gały, co brały. Minister wiedział, gdzie wchodzi i co będzie robił. Jak miał na biurku protesty, to mógł powiedzieć, ze bierze to, ale niektóre rzeczy wdroży po usunięciu błędów Bolesław Piecha
Szef sejmowej komisji zdrowia, Bolesław Piecha z PiS zgodził się z oceną posłanki, ale tylko częściowo. - Oni działają w pewnym sensie w swoim interesie, bo nie chcą być karani sankcjami, które zagrażają egzystencji ich i ich rodzin. Są przecież kary finansowe za coś, na co nie mieli wpływu - mówił. Jak podkreślił, lekarze nie mieli ani wpływu na listę leków, ani na ustawę, ani nie dostali żadnych informacji. - To nie zadaniem lekarza jest weryfikacja pewnych rzeczy, do których nakłania go ustawa, a jeżeli tego nie realizuje, to się go karze - dodał.
"Widziały gały, co brały"
Kluzik-Rostkowska apelowała też kilkakrotnie o uspokojenie emocji wokół całej sprawy. - Dziś jest 2 stycznia, pierwszy dzień ustawy i wielki pył bitewny, który zasłania całe pole. Poczekajmy kilka dni, zobaczmy jak to wszystko działa. Jeśli będą jakieś elementy niedoskonałe, to z pewnością będzie jakaś reakcja - mówiła. - Chce pani wiedzieć, co będzie widać, jak opadnie pył bitewny? Ofiary - odpowiadał jej Piecha. On z kolei apelował do rządu, żeby nie chwalił czegoś, czego się nie da, tylko jak najszybciej przyznał się do błędu i poprawił złe zapisy ustawy.
Przypomniał też, że już w trakcie prac nad ustawą na początku ub.r. było dużo sygnałów o błędach, ale były ignorowane. Odnosząc się do faktu, że Bartosz Arłukowicz nie był wtedy ministrem, stwierdził: Można powiedzieć, że widziały gały, co brały. Minister wiedział, gdzie wchodzi i co będzie robił. Jak miał na biurku protesty, to mógł powiedzieć, ze bierze to, ale niektóre rzeczy wdroży po usunięciu błędów.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24